sobota, 30 stycznia 2010

Dobre wieści

Mam dobre wieści.
W czasie dzisiejszego odśnieżania ptaszki wyćwierkały mi radosną nowinę.
Od połowy lutego przychodzi do nas WIOSNA

piątek, 29 stycznia 2010

Zaczarowana kraina lodowa

W Polsce centralnej spadło tyle śniegu, że nie pamiętam kiedy tyle widziałam.
Rzeczywiście świat zamienił się w zaczarowaną krainę lodową.
Najlepiej gdy ogląda się go przez okna ciepłego domu.



środa, 27 stycznia 2010

Marzenia

Marzę o tym żeby być wstrętną wredną suką.
Bez skrupułów.
Bez zastanowienia robiącą to co tylko dla niej dobre.
Nie patrzącą na uczucia, na to co jakie dalekosiężnie efekty daje.
Niewyobrażalnie taka postawa ułatwia życie.
Wygodnie, egoistycznie, elegancko.
Tylko JA

Jakiegoś jednak chyba genu mi brak.
Ciągle to ja nadstawiam tyłka do bicia.
Powinno dawno mi wejść w nawyk, ale jakoś nie chce.
Właściwie to od razu powinnam się nadstawiać.

Ciekawe
A jak tym razem marzenie się spełni?
Byłby ubaw:)

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Renimacja

Mój ulubiony, najlepszy na świecie samochód nie zdzierżył mrozów.
Jeszcze w sobotę chwaliłam się, że nie ma problemów.
Stoi biedaczyna pod daszkiem i zamroziło biedaka.
Oddawałam mu całe duchowe ciepło próbując uruchomić.
Zarzęził, zarzęził i zdechł.
Będę póki co chodziła pieszo, na znak solidarności.

niedziela, 24 stycznia 2010

Pożyteczność

Tak przy okazji mrozów i rozmyślań nad szeregiem zbędnych rzeczy odkryłam po raz kolejny Amerykę.
Jak dobrze mieć w rodzinie, wśród znajomych kogoś podobnych rozmiarów z kim można by się wymieniać ciuchami.
Proszę.
Niskimi nakładami można odświeżyć szafę, zażyć lansu w nowej garderobie.
Odświeża to nie tylko szafę, ale zacieśnia więzi z innymi.
Pamiętam jak mówiono mi, że takie chodzenie, donaszanie odzieży po kimś miało powodować, że te osoby będą się szanować.
:DDD
Dobre usprawiedliwienie, coo?
No to się szanujmy:)

sobota, 23 stycznia 2010

Szybkość powstawania pożaru

Ponieważ zrobiło się bardzo zimno i będziemy wszelkimi metodami dogrzewać pomieszczenia, chciałam pokazać jak szybko rozprzestrzenia się pożar.

Czas w prawym rogu jest rzeczywisty i wynosi ok 3min na końcu filmu.

Najgorsze, śmiercionośne są jednak gazy powstające w czasie spalanie tego nowoczesnego badziewia, które często gości w naszych domach.

Na filmie kanapa zapaliła się od niedopałka papierosa.

Z tego co mi wiadomo filmik powstał na potrzeby straży. Cała sytuacja była pod kontrolą.




Zimmerbrand - MyVideo

Leczyć a wyleczyć?

Leczenie.
Oczywiście nie znam się.
W związku z powyższym postanowiłam zabrać głos.
Z moich mądrości na blogu niestety rewolucji nie będzie.
Może trochę szkoda.
Mam ciśnienie na gadanie na ten temat.

Leczenie to w zamiarze doprowadzenie do stanu gdzie nic nie dolega i wszystko funkcjonuje prawidłowo.

Czy o takim leczeniu mówimy w dzisiejszym praktykowaniu medycyny?

Odnoszę raczej wrażenie, że leczącym dziś bardziej niż na zdrowiu zależy na podawaniu leków.
Chodzi o to aby delikwenta leczyć a nie wyleczyć.
Przecież to cudowne - złapałem ofiarę i do końca swoich dni będzie mi płacił.
On, jego rodzina.
Zastanawiam się gdzie jest początek tego myślenia.
W firmach farmaceutycznych?
W rządach opracowujących politykę zdrowotną?
W NFZ?
Jak możliwe jest, że tak wysoko wyceniona jest wartość lekarstw(przecież to są związki chemiczne, w większości tanie w produkcji, powielane latami), że aby zapewnić komuś opiekę, koszty rosną lawinowo.
Nie starcza ani na leczenie, ani na godziwe opłacenie lekarzy.

Pewnie, że nie ma co wracać do króla Ćwieczka ani w myśleniu, ani w praktyce.

Bez tej całej chemii jakoś radzono sobie wcześniej.

Były zioła, homeopatia, leczenie dotykiem,akupunktura, dietetyka, apiterapia, hipnoterapia.
Metody te aktywizują naturalne dla każdego organizmu procesy samoregulujące i samo-naprawcze.

Teraz nagle okazuje się, ze to wszystko czym leczono przez setki lat to zabobony.

Zioła - bo cóż może pomóc jakieś zielsko.
Homeopatia- bo przy takim stężeniu cóż może pomóc(i nie jest istotne, że matki niemowlętom skutecznie pomagają homeopatycznymi syropkami na kaszel).
Dotyk - bez przesady, niech nikt się nie ośmiesza.
Wciska nam się szczepionki na niemal wszystko, patrz art. :
http://newworldorder.com.pl/artykul.php?id=1492

Nie jest już tajemnicą, że firmy farmaceutyczne na wielką skalę defraudują systemy opieki zdrowotnej na całym świecie- żeby przypomnieć szczepionki na ostatnią grypę.

Odnoszę wrażenie, że celowo usiłuje się szczuć na siebie pracowników służby zdrowia i pacjentów.
Wiadomo, gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.
W sumie to nie podejrzewam nikogo o celową złośliwość.

Po prostu z kłamstwa nic dobrego nie wyniknie.
Nigdy.

Dziś niektórzy lekarze uważają się niemal za Boga.
Od nich wszystko zależy.
Nie potrafią wyleczyć. Będą leczyć do końca dni pacjenta.
Najlepiej jednak aby pacjenci do żadnego znachora nie chodzili(mógłby jeszcze WYleczyć, a po co to komu?)
Będziesz zdrowy lub nie.

Zastanawia mnie dlaczego w imię"uporządkowania rynku leków" ma zniknąć wiele preparatów witaminowych, ziół,suplementów diet, dermo-kosmetyków(dyrektywa 2002/46/EC)
Komu one przeszkadzały?
Ciekawe.
Nie wiem czy jestem za wszelkiej maści uzdrowicielami?
Choć czemu nie?
Czemu nie miałyby powstać uczelnie zajmujące się tym co sprawiało ulgę ludziom przez tyle wieków?
Dociekać, dlaczego tak, a nie inaczej. Co sprawia, że ktoś, coś komuś pomogło?
Patrzeć na człowieka jako całość. Pochylić się nad nim?

To pewnie jest taka różnica jak między zajęciem się biednym, potrzebującym osobiście, a hasłami typu: zrzućcie się na biednych, to ja im będę w miarę ich potrzeb pomagał.

środa, 20 stycznia 2010

Tutaj - W. Szymborskiej

Przesłuchałam dziś kilka razy płytę z nagraniem wierszy.
Już wiem który wiersz mówi autorka na nagraniu z You tuby:)
To fragment Nieczytanie
Najbardziej wzruszyłam się przy Identyfikacji
Dlatego rzadko czytuję poezję.
Nie lubię płakać.
Jakoś słowo pisane bardzo mocno przeżywam.
Kiedyś marzyłam o tym żeby zabrakło mi łez.
No i zabrakło:)

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Prezent



Otrzymaliśmy dziś niespodziewaną przesyłkę.
Prezent
Tak właściwie to bez okazji.
Chyba bardziej jako wyraz uczuć (tak podejrzewam).

Jest to przepiękny tomik poezji Wisławy Szymborskiej "Tutaj"
Wydany na inaugurację obchodów 50lecia Wydawnictwa Znak.
Tomik jest prawdziwą ucztą dla lubiących poezję (czyta autorka), muzykę (Noblistce improwizuje na temat czytanych wierszy Tomasz Stańko).
A wszystko w wersji dwujęzycznej (pol-ang) książki w zestawie z dołączoną płytą z nagraniem.
Wiersze przepięknie dobrane.
Proste, zwyczajne, zaskakująco zwykłe w swojej niezwykłości.

Po otrzymaniu takiego prezentu cały świat nabiera barw.
Ktoś myśli.
Pamięta.
Jest za co być wdzięcznym.
Cieszyć się.
Bo właśnie to jest istotą pełni życia.
Pamięć.
Cieszę się, że Ktoś pospieszył się kochać ludzi.
Póki są.
Dziękuję.

piątek, 15 stycznia 2010

Zaproszenie

" Podejdź tu, kimkolwiek jesteś,
wędrowcem, wyznawcą, kimś, kto chce odejść.
To bez znaczenia.
Nie naszą rzeczą jest karawana rozpaczy.
Podejdź, nawet jeśliś złamał przysięgi tysiące razy.
Podejdź, powtarzam podejdź."

napis na grobowcu Rumiego


I chciałoby się dodać:
Tańcz ze mną

środa, 13 stycznia 2010

Dumał nie dumał

Zastanawiam się nad niedołężnością.
Na ile mamy prawo upominać się u bliskich o opiekę.
Ile nam się należy?
Czy może nic nam się nie należy?

Może nasz egoizm na starość robi się wszechwładny, nie mający skrupułów?
Co można zrobić aby życie naszych dzieci nie stało się jednym wielkim obowiązkiem i brakiem perspektyw z tego powodu?
A może nic nie można zrobić?
Bóg tak chciał?
Ślepy los?
Żeby chociaż łatwiej można było zorganizować sobie życie w chorobie.
Czuć się do czegokolwiek przydatnym.

wtorek, 12 stycznia 2010

Zawieje i zamiecie

Zawiać to i zawiało, ale do zamiatania się nie kwapi.
Chyba pójdę na skargę.



W sumie studentów można by pogonić:)

niedziela, 10 stycznia 2010

Śnieg

Biały, puszysty puch. Tańczący, wirujący.



Pojeździłam trochę dziś po świecie.
Powolutku.
Pomalutku (nie powiem ile max :DDD).
Ostrożniutko
Wyprzedzałam tylko najwolniejszych.
Najbardziej bojących się.
Jest jednak trudno jeździć - wożę ze sobą łopatę:)

sobota, 9 stycznia 2010

Zarażenie "tłumne"

Na uniwersytecie Yale University przeprowadzono symulację sytuacji biznesowych z tajnym udziałem zawodowych aktorów.

Zorganizowane były dwa zebrania w czasie których uczestnicy mieli zdecydować jak wysoką premię przyznać każdemu pracownikowi z pozostałych na koniec roku pieniędzy.
Każda z osób starała się dać możliwie jak najwyższą premię swojemu wybrańcowi, dokonując możliwie najlepszego podziału dla całej grupy.

W pierwszej grupie wszyscy na koniec wpadli w przygnębiający, w drugiej w dobry nastrój.

Aktor uczestniczący w pierwszej grupie miał być ponury i zachowywać się konfrontacyjnie, w drugiej promieniować optymizmem i być uczynnym.

W którąkolwiek stronę podążały emocje aktora, reszta szła za jego przykładem co przynosiło wyraźna zmianę nastroju.

Wszyscy nieświadomie zostali wciągnięci w pętlę zmiany.

Uczucia przenikające grupę mogą zniekształcić u każdego sposób przetwarzania informacji i mają wpływ na podejmowane decyzje.

Ujawniło się w tym doświadczeniu istnienie niedostrzegalnego magnetyzmu, któremu nie można się oprzeć i który popycha członków rodziny, kolegów z pracy, przyjaciół do podobnego czucia we wszystkich sprawach.

Zapętlenie nastroju w grupie pozwala wszystkim nadawać na tej samej fali.
W grupach umacnia się ów rodzaj więzi, który pozwala na przedstawienie różnych zdań, bez strachu i wybuchów złości.
Harmonia w grupie umożliwia pełne rozpatrzenie najszerszego wachlarza opinii i podejmowanie najlepszych decyzji- jeśli członkowie czują, że mogą swobodnie przedstawić zdanie odmienne. - Za Sigal Barsad
e "The ripple effect: emotional contagion and its influenceon group behavior

No tak, dość tego naukowego podparcia. Niby wszyscy to wiedzą, ale zamiast starać się rozładować sytuację wolimy milczeć.
Pewnie.
Nikomu się nie narazimy milcząc.
Nie powiemy również tego co leży na wątrobie.
Nie wyrazimy swojego innego zdania, sprzeciwu.
Nie musimy być uczynnymi, ani też nikogo zabawiać.
A gdyby nawet.
Czy jesteśmy w stanie docenić tych wesołków rozładowujących sytuacje kryzysową.
Czy może skłonni jesteśmy ich lekceważyć jako Błaznów
Może warto czasem błaznować?

czwartek, 7 stycznia 2010

Laleczka z saskiej porcelany

Pewnie pod wpływem baletu z teatru Roma tak mi się zrobiło ckliwie.
Przypomniały się piękne dziecięce piosenki.





Cóż znaczą lata, gdy dalej wzruszam się na dźwięki tej piosenki:)

Pojazd na śnieg

U nas pada, pada, pada śnieg.
Mamy front robót (odśnieżanie) zapewniony na długo. Najgorzej, że nie bardzo można liczyć na to, że samochód będzie posłuszny kierowcy.
Chyba, że ma się coś takiego:)





Co tam narty
Nie wspominając już o innych mniej śnieżnych rozrywkach.
Takie cztery gąsieniczki mieć.
To frajda:)

Upiór w operze



Po obżarstwie świątecznym nadszedł czas na kulturę.
Nie jakąś z najwyższej półki.
Taką zwykłą.
Coś miedzy muzyką rozrywkową a poważną.
W teatrze Roma od 1,5roku wystawiany jest musical "Upiór w operze"
Trzeba iść.
Zachwycić się:)

Rozmach przedsięwzięcia, kostiumy, muzyka, oświetlenie robią wrażenie duże.
Sława przedsięwzięcia też robi wrażenie.
Nieco mniejsze już wrażenie robi sam spektakl.
Spodziewałam się więcej, ale ogólnie polecam:)