niedziela, 29 lipca 2012

Madonna rzuca na nas czar

 


Zastanawiam się kiedy przestaniemy dawać się wkręcać w afery.
Tym razem Madonna
Ktoś podobno ma się modlić aby zbrakło prądu na koncercie.
Super
Gdybym pracowała w agencji reklamowej nie mogłabym wpaść na lepszy pomysł.
Przecież wszyscy traktuja to serio!
Opinia publiczna podzieliła się.
Jedni są za, inni przecie będą przeciw (bo jakże to tak).
Jakoś wszyscy zapadli na amnezję i wyparowało im z głów, że odniesiony sukces Madonna zawdzięcza właśnie podsycaniu kontrowersji.
To jest jej żywioł.
Gdyby miała zapłacić za reklamę o której wszyscy by pisali, to ile trzeba byłoby dać i jak skuteczna byłaby ona?

Tak, to samo się nakręca.

Nikt w Polsce nie ma wątpliwości, czyj koncert się odbędzie 1 sierpnia?
Swoją drogą podziwiam tę kobietę.
Byłam na poprzednim koncercie Madonny.
Naliczyłam się przed koncertem 1(jednego) manifestanta protestującego przeciw występowi. Koncert był 15 sierpnia(święto).
W prasie natomiast było dużo szumu.
Tak sobie myślę, że promocja koncertu polega na doszukiwaniu się, przeinaczaniu, nakręcaniu możliwości sprzeciwu. Tak właśnie działa Madonna.
Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością

Czy koniecznie musimy się  dać wkręcać w cudze interesy?
 Dzięki takiemu działaniu, podsycaniu fobii, odnosi sukces za sukcesem(i  dobrze). Pracuje ciężko i dużo. Wyszarpała życiu ten sukces, a z nim pieniądze. Jest zdeterminowana i konsekwentna. Podziwiam tę kobietę właśnie za upór i pracę.

A że my jesteśmy małostkowi?
Nie mamy dystansu do siebie i innych, a także różnorodnych życiowych spraw?

Może nas czegoś nauczy?

Królowa feministek. 
Robi co chce i nikomu nic do tego:)

poniedziałek, 23 lipca 2012

Wakacyjne czwartki z Mikołajem Kopernikiem

W wakacje człowiek  podróżuje.
Chce zobaczyć, czego jeszcze nie widział.
Zbyt ciekawskich zamyka się w dybach, coby nie rozrabiali.
Niech poprawią swoje zachowania, 
Nawet jak ktoś za dużo gada, może zostać zakuty  w dyby.
Taki widok, to również przestroga dla innych.
 





Olsztyn, bo tak nazywa się to miasto położone na wzgórzach 
wśród jezior, okazał sie uroczy.
Do tego tak dużo się w nim dzieje.
Tylko ludzi coś mało.


Po obejrzeniu Pruskich Bab, co to strzegą dostępu do Zamku oraz 
biblioteki na Starym Mieście, 
wybiłam sobie  pamiątkowy pieniążek(1 Kopernik).

Przyznaję się do niepohamowanego  łakomstwa.
Nieodwołalnie skusiłam się na pyszną, wyśmienitą, dorodną kremówkę.
Dla samego ciastka warto było zajechać:)




piątek, 13 lipca 2012

W poszukiwaniu emocji

To moja ostatnia lektura i fascynacja.
Zawsze siebie besztam, gdy biorę książkę do ręki.
Wiadomo, człowiek bedzie żył w świecie stworzonym przez innego, zamiast zrobić cos pożytecznego.
Za bardziej wartościowe(trudniejsze dla mnie) uważam gotowanie, sprzątanie, podtrzymywanie ciepłej atmosfery w rodzinie, a także ćwiczenia gimnastyczne.
Niestety, tylko czytanie przychodzi mi z wielką łatwością. Sama na siebie krzyczę, kategorycznie postanawiam obchodzić szerokim łukiem ksiegarnie, kioski z gazetami, stoiska z książkami gdziekolwiek by sie nie znalazły.
Zabraniam sobie wchodzić na strony i blogi z książkami.
Zabroniono.
Jak widać na załączonym obrazku - średnio skutecznie.
Pierwsze wrażenie po wzięciu książki do ręki - chyba facet oszalał. Pierwszy tom liczy 800, następny 1000stron. Trzeci został podzielony, bo każdy  by się wkurzył dźwigając taki kloc tyle czasu. 
Żebym jeszcze czytała szybko.
Niestety
Powoli smakuję słowa, dociekam powiązań.
Do tego przy ostatniej lekturze usiłuję dociec, kim jest jej autor, George R.R. Martin?
Muszę przyznać. Zaimponował mi.
Rozmachem, fantazją, wiedzą, pomysłowością, znajomością natury ludzkiej. Nawet przyszedł mi bezczelny pomysł do głowy, że jak skończę sagę, to przeczytam wszystko, co napisał - bo on jest dobry.
Świetnie snuje wielowątkową opowieść.
Oczywiście(jakżeby inaczej), mam w niej swoich ulubieńców.
Nie będę chyba szczególnie wyjątkowa. To Tyrion, Jon oraz Arya
Książka wciąga jak odkurzacz. Nie wiadomo kiedy przeleciały pierwsze tomy.
A gdzie obiad?
Potem następne.Jestem przy "Uczcie dla wron" i cały czas myślę czym autor jeszcze mnie zaskoczy? Pozwalam sobie sama kontynuować, potem porównuję.
Naprawdę swietna zabawa.
Zapomniałam dodać, że na podstawie książki powstały już wyprodukowane przez HBO dwa sezony.
Film jest świetny, ale ogranicza. Człowiek przyjmuje co podadzą mu na tacy.
Książka skłania do fantazjowania.

P.S. Koniecznie muszę dodać:
Sagę uważam za doskonały przewodnik przybliżający wiedzę, jak funkcjonuje państwo. Frakcje, interesuy, znajomości. Dlaczego decyzje podejmuje się tak, a nie inaczej?  Wyższa konieczność, a również emocje oraz błedy przez nie spowodowane.
Gdybym czytała traktaty, rozprawy na temat funkcjonowania państwa, to nijak nie miałabym takiej frajdy.
Jest jak mądra  baśń opowiadana przez dziadka przy kominku.


środa, 11 lipca 2012

Nietykalni



Jak przeczytałam recenzję filmu, wiedziałam ,że muszę go zobaczyć.
Przebój kinowy we Francji - a przecież są oni tacy wybredni.
Myslałam sobie: cóz takiego może być w filmie, że ściągnął takie tłumy.  

 No i stało się.
Widziałam. Śmiałam sie, byłam skonsternowana, czasem przerażona, zaskoczona.
Emocji dużo, akcja wchłania widza z kretesem, oderwać sie nie można, czas wyparował w trakcie.
Czego mozna chcieć więcej?
Zwłaszcza, ze historia jest oparta na faktach.
To film, który sprawia, że człowiek chce stać się lepszym
Nietypowe potraktowanie kalectwa. Opiekun i niepełnosprawny pracodawca jako ludzie potrzebujący i szanujący się nawzajem. Bezmyślność i wrażliwość. Otwarcie się na potrzeby innego człowieka, nieporozumienia i śmieszne sytuacje.
Myśl przewodnia to:
„Moje prawdziwe kalectwo to nie paraliż. To życie bez niej.”

Co ten film pokazuje?
Wartość takich uczuć jak dobroć, wrażliwość to , oraz że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni.
A człowiek zawsze stanowi całość bez względu na ograniczenia jakie stawia przed nim niepełnosprawność i nie ma co się litować, bo nigdy nie wiadomo kto z nas jest bardziej upośledzony: czy ten co np. nie może ruszyć  ręką, czy też chciwy głupiec?

wtorek, 10 lipca 2012

Bezkonfliktowość

Staram się nie utrudniać innym życia.
Godzę sie na to co mi ktoś zaoferuje, bez specjalnych wymagań dla świętego spokoju.
Czasem tylko przychodzi refleksja: gdzie ustanowić granice dla takicch zachowań.
Ostatnio kupowałam nowy ekspres do kawy Zelmera w Tesco.
Zauważyłam po rozpakowaniu, że musiał być używany, ale ponieważ nie pierwszy raz mi się to zdarzyło, machnęłam ręką. Wzięłam się za zaparzanie kawy - zaparzył mi ją zimna wodą.
Bardzo interesujące.
Już raz kiedyś reklamowałam jakiś włoski super ekspres, bo wydawało mi sie, ze temperatura zaparzania jest za niska - otrzymałam odpowiedź, że tak ma być.

Wydaje mi sie jednak zaziębianie kawy przesadą.
Może się mylę.
Wniosek jest taki, że za 100% ceny kupiłam marzenie o parzonej kawie.
Zaniosłam ekspres do reklamacji.
Na oświadczenie że go nie chcę - bo nie dość, że nie jest nowy, to jeszcze zepsuty, otrzymałam odpowiedź negatywną.
Jak zepsuty, to tylko reklamacja, a nie zwrot.
Naprawa - 3 tygodnie.
Już mi sie zdarzyło, ,że nie uwzględniono mi reklamacji(Auchan), z nowym używanym przez 1 miesiąc sprzętem, więc zastanawiam sie czy tym razem nie powinnam złamać swoich zasad i napisać skargę na Tesco.
Obawiam się, że uznają, że to moja wina.
W głowę zachodzę jak można  zepsuć sprzęt w parę dni? A może jakiej jakości jest to sprzęt?
Refleksja jeszcze inna mnie naszła. W marketach można kupić co najwyżej jedzenie.

piątek, 6 lipca 2012

BLUSZCZ

BLUSZCZ to miesięcznik kulturalny. Magazyn zajmował się literaturą, kinem, teatrem i sztuką.
Miesiąc w miesiąc czytałam od deski do deski. Lektura była dla mnie wytchnieniem.
Zabawne wstępniaki redaktora naczelnego Rafała Bryndala, jak zwykle sprawiały, że z ciekawością kontynuowało się lekturę.
Teksty na wysokim poziomie.
 Z przyjemnością czytałam autorów: Ignacego  Karpowicza,  Etgara  Kereta,  Dubrawkę  Ugresic,  Joannę Bator i Juliusza Machulskiego
Zresztą czytałam wszystkich, jak leci, bo to takie pismo było.

Nie chce mi się wierzyć, że to już koniec.
Zmarł własciciel wydawnictwa.
Wielka szkoda, że nie znalazł się nikt, kto podjąłby się kontynuacji stworzonego(w moim odczuciu) najlepszego pisma dla wykształciuchów.

Oczywiście ostatni  tekst z Przekroju uważam za dosadny. Potrzebna była taka przesada.
Dość mam jednak wulgarnego języka w różnych pismach.
Tygodniki opiniotwórcze zeszły na psy, że tak ostro się wyrażę.
Nie chcę czytać tego bełkotu.

Jedyne wytchnienie dawał BLUSZCZ

Mam nadzieję, że pismo jednak się odrodzi.

środa, 4 lipca 2012

Wakacje

Letnie wakacje.
Zastanawiam się, gdzie wolę je spędzać? Morze jest jednak tak niezobowiązujące.
Starczy rozebrać się i zlec na piasku.

 Ile jednak mozna wystawiać boskie ciało na widok słońca?
Pewnie boskie, to można dłuugo, ale moje?
Nie byłam nigdy w Gdańsku. Więc...



W Gdańsku nie tylko takie atrakcje można odczuć i zobaczyć
Prawda, że piękne?

Przejażdżka takim statkiem stała się obowiązkowym punktem programu.

W trakcie rejsu czas umilał pirat, śpiewając szanty.

Porządku pilnowała piratka płci pieknej.
Dwa razy mijaliśmy inną piracka jednostkę (zbyt blisko podpłynęła i została ostrzelana)
W drodze powrotnej, to my zostaliśmy ostrzelani.


Po takich przeżyciach dobra kawa stawia na nogi.
Niniejszym wakacje uważam za rozpoczęte.