wtorek, 4 września 2012

Katastrofy

Za jedną z największych katastrof jaka nas dotknęła na skutek przemian, uważam zatracanie się w ludziach  moralności.
Jeśli słyszę kogoś opowiadającego o aferze Amber Gold z nutą zazdrości i podziwu dla przedsiębiorczości właściciela, to zaczynam się bać.
 Przecież padające biura podróży na mniejszą skalę, czynią to samo.
Jeśli kara maksymalna, czyli 10 lat więzienia, gdy gdzieś czekają miliony do wydania ,staje się mała, nic nie znacząca w porównaniu z nagrodą przyszłą, to co będzie dalej?
Czy jestem staroświecka, naiwna?
Zastanawiam się nad tym, czy  konstrukcja przepisów prawnych w Polsce nie  zachęca do takiego postępowania?
Nie mieści mi sie w głowie, że tak głeboko upadł etos pracy, praworządności, relacji winien-karany.
Praca nie ma dziś wartości. Liczą sie przepisy.
Można wykonać pracę i nie otrzymać zapłaty,  ale gdy firma wystawi fakturę, od razu jest karana przez państwo i musi odprowadzić należne podatki, ściągane z cała moca prawa .
Nikt nie  zajmuje sie sciganiem tych, co nie płacą za pracę.
Jak poszkodowany chce, to może założyć proces cywilny i ścigać tego, któremu wyświadczył darmochę.
Sprawy ciągną się latami. Firmy w tym czasie padają, nie mają pieniędzy na dalszą działalność.
Ci, którym wyświadczono darmową usługę mają się za to świetnie : syci, dorobieni.
A wszystko w majestacie prawa.
Tęskno mi za takimi przepisami, które wprowadzałyby ład w otaczajacą rzeczywistość.
W jaki sposób?
Nie wiem
Nie jesem za zamykaniem ludzi w więzieniach - przecież trzeba ich utrzymać i dokładać do tego bałaganu.