BLUSZCZ to miesięcznik kulturalny. Magazyn zajmował się literaturą, kinem, teatrem i sztuką.
Miesiąc w miesiąc czytałam od deski do deski. Lektura była dla mnie wytchnieniem.
Zabawne wstępniaki redaktora naczelnego Rafała Bryndala, jak zwykle sprawiały, że z ciekawością kontynuowało się lekturę.
Teksty na wysokim poziomie.
Z przyjemnością czytałam autorów: Ignacego Karpowicza, Etgara Kereta, Dubrawkę Ugresic, Joannę Bator i Juliusza Machulskiego
Zresztą czytałam wszystkich, jak leci, bo to takie pismo było.
Nie chce mi się wierzyć, że to już koniec.
Zmarł własciciel wydawnictwa.
Wielka szkoda, że nie znalazł się nikt, kto podjąłby się kontynuacji stworzonego(w moim odczuciu) najlepszego pisma dla wykształciuchów.
Oczywiście ostatni tekst z Przekroju uważam za dosadny. Potrzebna była taka przesada.
Dość mam jednak wulgarnego języka w różnych pismach.
Tygodniki opiniotwórcze zeszły na psy, że tak ostro się wyrażę.
Nie chcę czytać tego bełkotu.
Jedyne wytchnienie dawał BLUSZCZ
Mam nadzieję, że pismo jednak się odrodzi.
Tak, zszokował mnie język felietonu, ale również i jakoś wzmocnił sam felieton. Często czuję się bezradna wobec wzmożonego seksizm, nietolerancji i chamstwa ze strony facetów. Może ten felieton w takiej formie coś zmieni, kimś wstrząśnie, kogoś "obudzi"?
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, że Bluszcz się nie ukaże. Czytałam od dechy do dechy i lubiłam to pismo :)
No to się zgadzamy:)
OdpowiedzUsuńBluszcz padł i tylko mi już Charaktery zostały.
OdpowiedzUsuńTeż czytam Charaktery.
OdpowiedzUsuńJest jeszcze Sens - też świetny
O, dobrze, że podpowiedziałaś tytuł.
OdpowiedzUsuń