sobota, 24 listopada 2012
Jesienno-zimowe wieczory z miłością w tle
Opowieści o miłości.
Cóż można robić w długie jesienne wieczory?
Najlepiej słuchać opowiadań o miłości
Lubię
Zachęcona tytułem, czytam "Miłość w czasach zarazy" - G.G.Marqueza
Czuję się jakby autor opowiadał mi piękną historię
Parzę herbatę w dużym dzbanku.
Herbata obowiązkowo z cytryną, posłodzona przed zaparzeniem .
Niosę napój do pokoju, umościwszy się na kanapie, okrywam kocem i oddaję przyjemności obcowania z bohaterami powieści.
Wchodzę w świat wykreowany.
Świat uczuć, emocji, namiętności, rozsądku. Zwyczajny, bez zadęcia
Pokazany niezwykle plastycznie.
Wszystko co dziwne, szokujące opisane bez wartościowania. Czytelnikowi też nie chce się tego robić, podąża za przewodnikiem życzliwie obserwując mijające obrazy.
Proza Marqueza ma wiele przedziwnych zalet.
Autor w paru słowach potrafi ująć niezwykle złożony świat ludzkich uczuć.
Są takie książki, których czytanie sprawia wielką przyjemność i najlepiej byłoby, gdyby nigdy się nie skończyły.
Siedzę i ze smutkiem stwierdzam, że powieści ubywa.
Niestety.
Nie da się czegoś czytać i dalej mieć nieprzeczytane.
Autor jest mądrym człowiekiem i po każdym czytaniu można coś nowego odkryć - co umknęło wcześniej.
Siedzę z kubkiem herbaty w dłoniach i czytam "Miłość w czasach zarazy" - G.G.Marqueza
Bo o czym można myśleć, marzyć w długie jesienno-zimowe wieczory, jak nie o wielkiej, mądrej, spełnionej miłości.?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
"Książek nie czyta się po to, aby je pamiętać. Książki czyta się po to, aby je zapominać, zapomina się je zaś po to, by móc znów je czytać."
OdpowiedzUsuńNiech ta złota myśl Jerzego Pilcha cię podczas weekendowych czytanek prowadzi ;).
Inwentaryzacjo
OdpowiedzUsuńDziękuję za złotą myśl:)
Są takie pozycje które przeczytałam 4 razy.
Sama nie wiem dlaczego?
Chyba niektórzy autorzy mają większy talent do uwodzenia słowem(bo przecież nie robię tego z litości):DDD
Nie mogę nie zapytać jakież to pozycje czytałaś po 4 razy? To może ja bym je przeczytała chociaż raz? ;)
Usuń(Chociaż osobiście to bym się wstydziła publicznie przyznać jakie to książki czytałam więcej niż raz, hehe. Dodaję na wypadek, gdybyś zakończyła nasze paraliterackie umizgi bez podawania tytułów;)
To nie są książki, które w tej chwili bym przeczytała tyle razy (nie były to romanse).
UsuńZwiązane były raczej ze stanem mojego ducha.
Odnajdywałam się w głównym bohaterze i wolałabym publicznie całemu światu nie ogłaszać -którym.
Wybacz
Zdecydowanie Marquez jest do powtórek -lubię :)
Coby nie być gołosłownym...
UsuńZa największego uwodziciela słowa poleciłabym Oscara Wilde z jego "Portretem Doriana Graya"
Cyniczno-ironiczny przekaz o tym, jak to pożądane cele życiowe, dla których zdolni jesteśmy przemienić się w bestię, okazują się największym przekleństwem życia.
W powieści zawarte są elementy magii, losu i przeznaczenia.
Doskonałe.
Sam zresztą Oskar Wilde jest ciekawą postacią
- http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/IL/pokuta_wildea.html#wyslij
Chciałam dodać, że nie znam się na literaturze
UsuńJak mi się coś podoba, to się dzielę.
Jak wezmę jakiegoś gniota, to wyrzucam z pamięci nie kończąc czytać.
Choć jest jeszcze jeden rodzaj książek niedawna lektura- pozycja w której autor ukatrupia po kolei wszystkich stworzonych przez siebie bohaterów - niezwykle frustrujące (szkoda, że to w ogóle do ręki wzięłam)
Tylko tyle
Lubię Marqueza. Właśnie za to, że czytając tę samą powieść kolejny raz, odkrywam w niej coś nowego. Chyba tylko Hłasko jeszcze tak na mnie działa.
OdpowiedzUsuńJego prozę się smakuje.
OdpowiedzUsuńPoczucie humoru, życzliwość do ludzi i świata.
A po Hłaskę muszę sięgnąć
Równolegle czytam Haruki Murakamiego i jego "1Q84" - świetna, ale jednorazowa