Mój ogród stoi w wodzie.
Ponieważ ma to miejsce, mniej lub bardziej intensywnie od początku lipca, niektóre rośliny marnieją w oczach.
Magnolia, cudowna, fantastyczna, którą wielokrotnie się zachwycałam, fotografowana x-razy, umiera.
Jej kwiaty to uosobienie skromności, piękna, niewinności. Duże, dorodne liście.
Liście ma brązowe - opadają.
Wiem, że to stosunkowo mała strata.
I tak serce boli jak patrzę.
Poucinałam wierzchołki pędów, wsadziłam w ziemię. Słaba jest nadzieja, że się ukorzenią, ale próbuję.
Cokolwiek może da się uratować.
Moja piwnica pewnie też. Wolę o tym nie myśleć.
OdpowiedzUsuńNa razie ciesz się słońcem:)
OdpowiedzUsuńZanim wrócisz, obeschnie.
U mnie w rodzinnych stronach powódź. Nie ma rzeki, nie ma większych zbiorników wodnych, ale są ulewy. Jedna za drugą zabija wszystko, co zasadzone.
OdpowiedzUsuńI całoroczna praca tylu ludzi poszła na marne. Zostanie bieda. Żniw nie będzie.
Ratuj magnolię!
Nieodwołalnie udusiła się. Zgniły jej korzenie.
OdpowiedzUsuńStoi martwe drzewko bez liści.
Wody wciąż dolewa.
Może te gałązki ukorzenią się
Zobaczymy.
Zresztą wszystko żółknie, gnije.
No fatalny ten tegoroczny lipiec :(
OdpowiedzUsuńPrawda
OdpowiedzUsuńLeje co dnia.
Zastanawiam się co mi przetrwa w ogrodzie?
Ja mam tylko trawę, to się cieszę, że nie muszę podlewać. Kwiaty w pojemnikach wstawiam pod dach, gdy leje, ale i tak mam dość tej pogody.
OdpowiedzUsuń