Zdarza się, że czujemy się źle potraktowani przez innych, życie, zlekceważeni i mamy doła.
Nasze myśli i uczucia można scharakteryzować pokrótce: Dłużej tego nie wytrzymam, to co mnie spotyka jest straszne, okropne, koszmarne, nie do zniesienia.
Im bardziej zagłębiamy się w te myśli tym czujemy się gorzej.
I tu z pomocą przychodzi nam gadająca skrzynka - telewizornią zwana.
Włączamy takowąż na wiadomości.
Śledzimy ich przebieg, wczuwając się w piekła wcielone jakie przechodzą inni uwiecznieni w kadrze dokumentu.
Obserwujemy, usiłujemy myślami wejść w skórę pokazywanych nieszczęśników.
Po 20 min z pewnością każdy widz uzna, że jego nieszczęścia to są mało znaczące epizody z którymi z pewnością da sobie radę.
Do tego wszystkiego będzie skłonny przyznać, że urodził się szczęściarzem i zacznie sobie przypominać: tak właściwie, to dlaczego byłem smutny?
To pewnie jedyny powód dla którego potrzebny nam telewizor - aby odnaleźć proporcję we wszystkim.
P.S. No chyba, że ogląda się Kryminalne zagadki Miami - tu z kolei ćwiczymy szczękę.
Co raz opada.
A to oglądając cudne, zjawiskowe widoki, a to prawego, współczującego, wrażliwego Horacego (że u nas takich nie ma), a to nowe sposoby na schwytanie bandziorów wszelkiej maści.
Nie będę ukrywać, raz czy dwa w tygodniu oglądam zamiast bajki na dobranoc.
Dobrze na mnie wpływa - bo kocham jak dobrzy ludzie są górą, a źli trafiają do paki.
Funkcjonuję bez telewizji od dłuższego już czasu. Czasem chodzę do kina, ale tylko na filmy, które dobrze się kończą. A gdy przychodzi mi ochota poużalać się nad własnym losem, to od razu mówię sobie, że zawsze może być jeszcze gorzej. I cytuję historyka ze swojej szkoły: "Uśmiechnij się! Jutro może być jeszcze gorzej". Na razie działa.
OdpowiedzUsuńTo mniej więcej to samo:)
OdpowiedzUsuńtelewizja odchodzi do lamusa. teraz wszystko ogląda się na smartphonie albo na tablecie albo na laptopie.. telewizja staje się przeszłością.
OdpowiedzUsuńOlga,
brukarstwo Wrocław