Święta jako logistyczne przedsięwzięcie
Święta Bożego Narodzenia są trudne.
Należy wygonić brud z wszelkich zakamarków, wypłoszyć definitywnie nieproszonych gości.
Oczywiście mam na myśli wstrętne stwory fruwające, molami zwane - przez które zdążyłam już pół art. spożywczych z kuchni wyrzucić - bo tak się gadziny wzięły za rozmnażanie.
Tuż przed świętami radośnie z szafy znów sfrunął, pozostawiając mnie w rozterce - czy znowu świeżo kupione mąki do kosza wyrzucić?
Zgromadzić kasę oraz skrupulatnie ją wydać - co do grosza, nakupić prezentów, wystroić dom z zewnątrz i wewnątrz, nagotować, napiec wszelkiego dobra w ilości hurtowej.
Następnie wystroić się jak na wielkie wyjście i z uśmiechem serwować miłym gościom posiłek - biegając kuchnia - jadalnia - kuchnia jak fryga z rozanielonym uśmiechem na ustach.
Oczywiście nie przegapić swojego rozwoju duchowego - no bo przecież to Boże Narodzenie...
No i święta zawsze wpędzają mnie w kompleksy - za długo, za mało, inni lepsi itd.
Najprędzej z tej frustracji schowałabym się w kątku zakątku - bo jak na razie tylko w jednym udało mi się osiągnąć mistrzostwo.
W skrupulatnym wydawaniu kasy
A ile zabawy mam przy tym?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz