Byłam wczoraj na superprodukcji pt. Hobbit
Muszę przyznać - szkoda czasu, może nawet bardziej niż pieniędzy.
Właściwie to jednego i drugiego szkoda.
To jedyny wniosek jaki się mi nasunął po obejrzeniu filmu.
Nie podoba mi się to rozpasanie w literaturze i sztuce(film)
Mam na myśli najogólniej: potoczystość.
Jak piszą książki to 1000str, jak film to niedługo będzie doba, a może w przyszłości weekend?
No bo jak już ludź ma wolne, to go rozerwiemy - przerwy tylko na siusiu i papu.
Gdzie mistrzostwo w dobieraniu słów, obrazów aby budować nastrój?
Czy naprawdę wszystko trzeba dosłownie - litera po literze, bo widz nie załapie?
Czepiam się?
Nie znam?
Oczywiście. To jasne jak słońce.
Wiem jednak co jest ciężkostrawne- nie dla mnie.
Taki Hobbit?
- dziękuję, choć szczegół dopracowany
Skyfall - to samo
W piłce nożnej jest takie określenie - przedryblował
To właśnie dzieje się...
Czy dziwne, że tekstów, długich filmów nikt specjalnie nie chce czytać, oglądać?
Gdzie takiemu Hemingwayowi do dzisiejszych mistrzów - przecie on pisał na stojąco.
Aby go nogi bolały...
Najlepsze dziś filmy to najczęściej reklamy - krótko, zwięźle i na temat.
Nikt nie ma wątpliwości : co autor chciał powiedzieć.
P.S. dodano 15.01
Natknęłam się na jakże wyczerpującą, szczegółową i dosadną recenzję Dema z Hobbita
Oto ona:
Polecam
zapiszę sobie blog
OdpowiedzUsuńnie ma ogólnie ciekawych filmów bardzo mało.Pozdrawiam.
Witaj Agato
OdpowiedzUsuńMiło Cię gościć