poniedziałek, 25 czerwca 2012

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Biało-czerwone święto

Płakałam razem z deszczem na stadionie we Wrocławiu.
Wcześniej, moją słowiańską duszę rozniosła nieuzasadniona pycha. Jak zwykle zresztą. Świętowałam nieodniesione zwycięstwo.
Zawsze zastanawiam się później, skąd takie rozległe pokłady głupoty we mnie się biorą?
Po pierwszej połowie meczu z Grecją, uraczyłam się zwycięskim toastem.
No i co? W drugiej części triumfalne zwycięstwo przemieniło się w przeciętny, szary remis.
No tak.
Coś jednak osiągnęliśmy.
Potrafiliśmy się zjednoczyć w kibicowaniu, popuścić wodzy wspólnemu szaleństwu.
Poczuliśmy się równi najlepszym.
Biało-czerwony kolor królował jak Polska długa i szeroka. Na twarzach, ciałach, ubraniach, domach,balkonach, samochodach.
Nawet  obojętni, po przegranej czuli smutek.
Byliśmy, czuliśmy się przez chwilę lepsi nawet  od samych siebie.
Warto było
I warto dalej jest:)

piątek, 15 czerwca 2012

Wróżby


Jestem  pełna nadziei, co do losów naszej drużyny.
Tak sobie myślę, że przy takim dopingu publiczności uczestnicy wycisną z siebie ostatnią kroplę potu, a później jeszcze całe wiadro:)
Obstawiam wynik 2:1, dla nas oczywiście

Opuściły mnie już teorie spiskowe.
Zderzyłam się z rzeczywistością i uznałam za niemożliwe manipulowanie w wynikach EURO.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Piłka się toczy

Ten kto wymyślił EURO genialnym jest.
Ceny biletów w Polsce wysokie i wraz trudno je dostać.
Choć podobno na Ukrainie można nabyć od przerażonych koników po 3 euro(wczorajsza int g.w.)
Na stadionach naszego sąsiada podobno zdarzają się kibicowskie łysiny( w sensie wolnych miejsc)
Kto najchętniej zapłaci duże pieniądze aby zobaczyć drużynę?
Gospodarz

Tym sposobem jestem optymistka jeśli chodzi o nasza drużynę.
Uważam, że przejdzie do następnego etapu.
Może jestem wyjątkowo cyniczna?
Kto wie?

Bezczelnie jednak stwierdzam, że wolę być cyniczna i widzieć naszych jak grają.
A piłka niech się toczy.
P.S.
Kurczę
Jakżeż chciałabym być cyniczna

Dyzia rozważania na temat Bitwy Warszawskiej

Dyzio uważa  za  świetny pomysł posła Biedronia, aby Warszawiacy dołączyli do pochodu Rosjan miedzy Bristolem a Stadionem Narodowym .
Poseł zapomniał tylko dodać, aby  na jednego obcego przypadało dwóch ziomali.
Niech się dzieje

P.S.Czasem sobie myślę, ze z tego Dyzia to kawał rasisty jest

niedziela, 10 czerwca 2012

Rozmyślania przed meczem Polska - Rosja

Liczę na to, że Rosjanie jako typowi Słowianie upoją się wysokim zwycięstwem z Czechami. Uśpią swą czujność.
Z kolei Polacy, niestety nie popisali się specjalnie. Będą się chcieli wykazać.
 Zwłaszcza z Rosjanami (ach pamiętna Bitwa Warszawska)
Jest nadzieja
Tyle rozważań psychologicznych
Przechodząc do meritum
Czyli umiejętności
Obserwując grę Hiszpanów, zastanawiam się, jak oni to robią?


sobota, 9 czerwca 2012

Koko Euro spoko

No to już wiemy , na czym stoimy.
Wielki prezent zafasowali nam Rosjanie.
Naprawdę, chyba zacznę im kibicować:)

Po wwaleniu komuś 4 golasków, prestiż przegranego spada jak wczorajszy deszcz.
 Gwałtownie i radykalnie.
Remis zdecydowanie jest korzystniejszy, bardziej stonowany.
No to kibicuję dalej


piątek, 1 czerwca 2012

Zobaczyć i można umierać

Z okazji dnia dziecka, dziś będzie o marzeniach pod tytułem:
" zobaczyć i można umierać"
Zdaję sobie sprawę, że jedną z najważniejszych w życiu człowieka rzeczy są marzenia.
To one powodują, że chcemy się codziennie trudzić.
Podtrzymują one naszą kondycję psychiczną.
Jednym z moich marzeń są podróże po świecie. Mam miejsca szczególne, magiczne dla mnie.
Jednym z nich są Chiny.
Problem polega na tym, ze nie zadowala mnie podróżowanie w grupie- zorganizowanej czy nie.
To w ogóle się nie liczy.
Chcę jechać sama.
Odkrywać, fascynować się, poznawać, bać się. Przeżywać w szczególny sposób. Być zdana tylko na siebie i życzliwość spotkanych ludzi, pokonywać bariery językowe, kulturowe, zmierzyć się z własną nieufnością, bezradnością.
Czas mija, a ja stoję w miejscu, tylko marzę.Nie mam odwagi zacząć.
Zawsze jest tysiąc innych, pilniejszych, bardziej niecierpiących zwłoki spraw, niż moje realizowanie marzeń.
Już sobie nawet powyznaczałam terminy.
Wpadła mi w rękę książka pani B. Pawlikowskiej "Blondynka w Chinach"
Lubię słuchać jak ta pani opowiada(w jakimś radiu w niedzielny poranek) o podróżach.
Słychać w jej głosie, że lubi ludzi. Może ubarwia, ale czuć, że chce słuchaczowi przybliżyć świat-wynajduje ciekawostki dotyczące omawianych miejsc. Poza tym ona jest tylko narratorem. Niknie w opowieści - bardzo ja za tę umiejętność cenię.
Książka nie rozczarowuje. Piękne zdjęcia. Ciekawy tekst. Ciekawostki. Oczywiście, w takich przewodnikach pokazany jest tylko awers.
Rewers każdy sam poznaje, zderzając się z rzeczywistością.
Może jednak nie jest taka straszna?
W sumie odcięłam już pępowinę z dzieckiem, jakim była moja własna działalność.
 Jestem bardziej "czasowa"
Kto wie?