piątek, 1 czerwca 2012

Zobaczyć i można umierać

Z okazji dnia dziecka, dziś będzie o marzeniach pod tytułem:
" zobaczyć i można umierać"
Zdaję sobie sprawę, że jedną z najważniejszych w życiu człowieka rzeczy są marzenia.
To one powodują, że chcemy się codziennie trudzić.
Podtrzymują one naszą kondycję psychiczną.
Jednym z moich marzeń są podróże po świecie. Mam miejsca szczególne, magiczne dla mnie.
Jednym z nich są Chiny.
Problem polega na tym, ze nie zadowala mnie podróżowanie w grupie- zorganizowanej czy nie.
To w ogóle się nie liczy.
Chcę jechać sama.
Odkrywać, fascynować się, poznawać, bać się. Przeżywać w szczególny sposób. Być zdana tylko na siebie i życzliwość spotkanych ludzi, pokonywać bariery językowe, kulturowe, zmierzyć się z własną nieufnością, bezradnością.
Czas mija, a ja stoję w miejscu, tylko marzę.Nie mam odwagi zacząć.
Zawsze jest tysiąc innych, pilniejszych, bardziej niecierpiących zwłoki spraw, niż moje realizowanie marzeń.
Już sobie nawet powyznaczałam terminy.
Wpadła mi w rękę książka pani B. Pawlikowskiej "Blondynka w Chinach"
Lubię słuchać jak ta pani opowiada(w jakimś radiu w niedzielny poranek) o podróżach.
Słychać w jej głosie, że lubi ludzi. Może ubarwia, ale czuć, że chce słuchaczowi przybliżyć świat-wynajduje ciekawostki dotyczące omawianych miejsc. Poza tym ona jest tylko narratorem. Niknie w opowieści - bardzo ja za tę umiejętność cenię.
Książka nie rozczarowuje. Piękne zdjęcia. Ciekawy tekst. Ciekawostki. Oczywiście, w takich przewodnikach pokazany jest tylko awers.
Rewers każdy sam poznaje, zderzając się z rzeczywistością.
Może jednak nie jest taka straszna?
W sumie odcięłam już pępowinę z dzieckiem, jakim była moja własna działalność.
 Jestem bardziej "czasowa"
Kto wie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz