sobota, 29 grudnia 2012

Szczęśliwy początek roku 2013


Szczęśliwy początek roku 2013






Spokojnie, leniwie po świętach. Nic się nie dzieje, na nic człowiek specjalnie nie czeka, niczego się nie spodziewa do końca roku.  Oddycha pełną piersią.
Nawet czas na wiadomości telewizyjne znalazł.
Jest, jest wreszcie  elektryzująca wiadomość.
Polski ambasador w Chinach tańczy Gangnam Style PSY
Patrzę, patrzę...
Przecie to primaaprilisowy żart.
Może jest już kwiecień, a ja przetraciłam, przespałam trzy pełne miesiące.
Nic z tego.
Pan ambasador reklamuje nasz kraj.
W niecodzienny sposób.
Wiem, że przebój ten jest niezwykle popularny.
W mojej rodzinie najbardziej kocha go młodzieniec w wieku 2 lat.
Puszcza na komórce  na okrągło. Do znudzenia.
Myślałam, że to ten przedział wiekowy jest...
Czy mi się podoba przebój oraz pan ambasador?
Oczywiście, teraz już zdecydowanie tak:)
Buzia mi się sama śmieje jak patrzę na reklamówkę.
To przykład, że nie jesteśmy tacy smętni za jakich nas mają.
Zaśmiewam się
Wyobrażam sobie ambasadora w Rosji, może w USA też tak podrygującego.
Może nasz rząd skoczyłby w tany?
Albo pani Fotyga - szkoda, że nie jest na żadnej placówce (choć już kiedyś...)




Tak sobie myślę, że to dobry zwiastun na Nowy Rok 2013

Jak Polska długa i szeroka będziemy podrygiwać w rytm   Gangnam Style
Bawić się, śmiać.
Nie traktować ani siebie, ani spraw wokół zbyt serio.
Zapamiętamy się w rytmie...

Wszystkim zaglądajcym na bloga dobrej zabawy w 2013roku
Niech się nam darzy w dowolnie ulubionym rytmie.






wtorek, 25 grudnia 2012

Święta czyli o czym marzą mistrzowie logistyki

Święta jako logistyczne przedsięwzięcie

Święta Bożego Narodzenia są trudne.

Należy wygonić brud z wszelkich zakamarków, wypłoszyć definitywnie nieproszonych gości.
Oczywiście mam na myśli wstrętne stwory fruwające,  molami zwane - przez które zdążyłam już pół art. spożywczych z kuchni wyrzucić - bo tak się gadziny wzięły za rozmnażanie.
Tuż przed świętami radośnie z szafy znów sfrunął, pozostawiając mnie w rozterce - czy znowu świeżo kupione mąki do kosza wyrzucić?

 Zgromadzić kasę oraz skrupulatnie ją wydać - co do grosza, nakupić prezentów, wystroić dom z zewnątrz i wewnątrz, nagotować, napiec wszelkiego dobra w ilości hurtowej.
Następnie wystroić się jak na wielkie wyjście i z uśmiechem serwować miłym gościom posiłek - biegając kuchnia - jadalnia - kuchnia  jak fryga z rozanielonym uśmiechem na ustach.
Oczywiście nie przegapić swojego rozwoju duchowego - no bo przecież to Boże Narodzenie...

No i święta zawsze wpędzają mnie w kompleksy - za długo, za mało, inni lepsi itd.

Najprędzej z tej frustracji schowałabym się w kątku zakątku - bo jak na razie tylko w jednym udało mi się osiągnąć mistrzostwo.

W skrupulatnym wydawaniu kasy
A ile zabawy mam przy tym?

piątek, 21 grudnia 2012

Artystka - Maria Peszek



Spośród znanych mi artystów nikt nie robi na mnie takiego wrażenia jak Maria Peszek.
Wrażliwość, szczerość, uczciwość wewnętrzna.
Prostota.
Słuchając  mam wrażenie jakbym dotykała jej duszy.
Nawet zaczynam się o nią bać, że ekspresja i intensywność przeżyć które chce przekazać słuchaczowi, wyniszczy właśnie  artystkę.
Jest fascynująca - z twarzą trzpiota, niewinnego dziecka, figurą wampa, temperamentem upartego, zdecydowanego faceta.
Zabawy melodią, tekstem a także przeinaczanie go, stwarzają nową wartość.

To człowiek, który szuka i chce podzielić się z innymi wszystkim co tym poszukiwaniom towarzyszy.
Bunt, bezradność, samotność.
Gdy jest się wrażliwym ciężko te stany przetrwać.

"- Bóg tylko człowiekowi przeszkadza, bo stwarza pozory, że czegoś nie musimy sami w tej rzeczywistości ogarniać. Odbiera nam ludzką siłę"

Cóż, sama często rozmyślałam na ten temat.
Trudno się z tym cytatem nie zgodzić.
Czy jednak nie jest tak, że Bóg stwarzając nas na obraz swój i podobieństwo i dając wolną wolę nie zrównał pozycji człowieka ze swoją Boga?
Możemy więc wybierać i chcę wierzyć -  zamienić  w wierzę. Tak samo nie chcę -  zamienić w ateizm.
Wolna wola każe ponosić odpowiedzialność za swoje życie i przede wszystkim nad nim pracować, nie oglądając się na cuda większe, mniejsze.

Różnica jest między tymi dwoma stanami jak przepaść.
W pierwszym nie jesteś sam - bo wiara w kochającego Boga niesie nadzieję i koi.
Ateizm niesie samotność
Tak ja to widzę.

Wracając do artystki
Wydała niedawno nowy album.
Nie udaje i nie przymila się w nim, publiczności.
Jedna z niewielu odporna na zakusy oszałamiających karier w showbiznesie.
Jest uczciwa względem siebie i innych. 
Można się z nią zgadzać lub nie.
Nie można przejść obojętnie.






http://wyborcza.pl/1,75475,12554949,Poruszajacy_wywiad_z_Maria_Peszek___Przez_rok_chcialam.html

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rózgi dla(na) przedsiebiorców

Wśród prowadzących działalność gospodarczą występują różne przypadki.
Jednym z nich jest przykład człowieka, który miał swego czasu bardzo dobrze prosperującą firmę.
W zwiazku z powyższym dużo kasy.
 Ojciec czwórki  małych dzieci.
Żona oczywiście nie pracuje zawodowo  bo przy licznej rodzinie ma pracy w bród.
Bardzo dobrze.
Niestety czasy prosperity niepostrzeżenie się skończyły, pozostały do spłacenia zobowiązania.
Choć krecił aię jak w ukropie, częsci zaległości nie udało mu sie spłacić.
Odsetki  narastały.
Nic dziwnego - nie będę się litować.
 Każdy musi spłacać swoje zobowiązania.

Niedawno dostał  sądowy zakaz prowadzenia działalności gospodarczej na parę lat.

Okazało się, że kapitał wprawdzie spłacił, ale odsetek nie(nie są to duże pieniądze).
Sąd tak przejął sie tą niegodziwościa przedsiebiorcy, że zakazał mu prowadzenia działalnosci gospodarczej. Facet ma popodpisywane umowy z ludźmi.
Nie wspominając o utrzymaniu licznej rodziny.

Tak postępuje wrażliwy na przestępstwa gospodarcze sędzia .

Wyrok jako ta rózga pod choinkę.

P.S.
No nie..
Gdzie mu do rozmachu Amber Gold

piątek, 7 grudnia 2012

Minęła młodość i uro­da, zos­tała reszta - szkoda! -J. I. Sztaudynger

Oglądając "Atlas chmur" pomyślałam sobie, że kocham kino.
Obraz, dźwięk,  a także wyobraźnię, fantazję scenarzysty i reżysera.
Lubię półmrok, ciszę  przed rozpoczęciem filmu, tuż po hałaśliwych reklamach.
Lubię patrzeć na to, co ktoś wymyślił.
Zachwycam sie jak dziecko.
Ostatnio nie widziałam ambitnych filmów, tylko dobrze zrobione -oczywiście Skayfall, Atlas Chmur
Cóż czasem nie zgadzam się ze scenariuszem - no bo jak można zgodzić się na to, że Agent OO7 możne się starzeć.
 Przecież to perwersja.
Tak nie może być.
On zawsze ma być w pełni sił - jak choćby Mikołaj, co to przynosi niestrudzenie  paczki od lat
Jeśli chodzi o Atlas chmur...Niech sobie wieszają na nim psy.
Dla mnie film jest świetny.
Chętnie poszłabym drugi raz ze względu na atmosferę. Również ze względu na to, że odrobinę się pogubiłam w rożnych wcieleniach bohaterów w kolejnych epokach.
Zaczarowany świat. Do tego dobrze się kończy. Kocham takie zakończenia

niedziela, 2 grudnia 2012

Budapesztańskie zaskoczenia


Tak wygląda hala targowa wewnątrz. Różne stoiska z różnym asortymentem.
Oczywiście gulasz i zupa gulaszowa(z ziemniakami i kluskami lanymi z wołowinką) pyszne.

 Miasto jest piękne, cudowne, prezentowało się wspaniale-a przecież to niekorzystna pora roku.
W końcu listopada było stosunkowo ciepło - termometry wskazywały 15stopni, na rabatach wysadzono bratki w piękne kolorowe wzory.


Niech się schowa Mediolan (o Warszawie nie wspominając).
Zjawiskowy budynek Parlamentu,


Piękna cała ulica Andrassego (wpisana do światowego dziedzictwa UNESCO) itd. długo by wymieniać.
Miasto nawet  o tej porze roku zachwyca
Z największych zaskoczeń - bezdomna kobieta śpiąca na skraju chodnika od strony ulicy. Przykryta papierami.
Szok.
 Centrum miasta, taki widok. Dużo żebraków na ulicach.
Ludzie smutni, ubogo ubrani. Nie czuć dynamiki, energii.
Mają tyle więcej niż my , Polacy.
Cudowną stolicę, fantastyczne metro - buduje się czwarta linia - a przecież miasto położone jest na gorących źródłach. Niewątpliwie stanowi to wielkie utrudnienie dla budowniczych -radzą sobie.
Cudowne mosty, pomalowane na kolorowo (biały, zielony), pewnie specjalnie dla turystów, aby można było w łatwy sposób je odróżnić.
Kolorowy dach na  kościele Macieja (a myślałam, że tylko ja wpadłam na ten absurdalny przecież pomysł).


Piękne bukieciki z owocami jemioły w kwiaciarniach.

 i na wystawach



Jeśli ktoś jeździł ostatnio komunikacją miejską w Warszawie to porównując, widok budapesztańskich  obskurnych wagoników metra , autobusów sprawia przykre wrażenie. Tyle, że komunikacją miejską w Budapeszcie można dotrzeć wszędzie, stosunkowo szybko . Nie ma takich katastrofalnych korków w mieście (Warszawa rano i po południu praktycznie stoi).
Czy można  się zastanawiać, co też człowiek by wolał?

czwartek, 29 listopada 2012

Budapeszt-zdrój

Budapeszt jest położony na gorących źródłach.
Posiada wiele ogólnodostępnych kąpielisk.Niektóre bardzo stare.
Odwiedziłam dwa z nich.
Jedno turystycznie
Széchenyi    Gyógyfürdő - najpiękniejsze








oraz drugie doświadczalnie

Gellért    Gyógyfürdő - najelegantsze




 Niewątpliwie można się dobrze poczuć, gdy musujące bąbelki otaczają pływaka a wokół widać kolumny, balkony, zieleń.
Bardzo przyjemne uczucie.
Najbardziej okupowany był jednak  mały zbiornik obok. Panowała w nim temperatura 36stopni C -  nie wolno tam pływać, ani nurkować, Woda ma taką gęstość, że wypiera ciało do góry. Wokół ścian wybudowane są podwodne ławeczki na których kuracjusze siadają wyciągają kończyny i relaksują się.
Muszę się przyznać, że spędziłam tam 2,5godziny, naprzemiennie pływając w bąbelkach i relaksując się w cieple takim jak w łonie matki.
Nie powiem, że nie chciałabym jeszcze i jeszcze.

sobota, 24 listopada 2012

Jesienno-zimowe wieczory z miłością w tle


 Opowieści o miłości.
Cóż można robić w długie jesienne  wieczory?
 Najlepiej słuchać opowiadań o miłości
Lubię
Zachęcona tytułem, czytam "Miłość w czasach zarazy" - G.G.Marqueza
Czuję się jakby autor opowiadał mi piękną historię

Parzę herbatę w dużym dzbanku.
Herbata obowiązkowo z cytryną, posłodzona przed zaparzeniem .
 Niosę napój do pokoju, umościwszy się na kanapie, okrywam kocem  i oddaję przyjemności obcowania z bohaterami powieści.
Wchodzę w świat wykreowany.
Świat uczuć, emocji, namiętności, rozsądku. Zwyczajny, bez zadęcia
Pokazany niezwykle plastycznie.
Wszystko co dziwne, szokujące opisane bez wartościowania. Czytelnikowi też nie chce się tego robić, podąża za przewodnikiem życzliwie obserwując mijające obrazy.
Proza Marqueza ma wiele przedziwnych zalet.
Autor w  paru słowach potrafi ująć niezwykle złożony świat ludzkich uczuć.
Są takie książki, których czytanie sprawia wielką przyjemność i najlepiej byłoby, gdyby nigdy się nie skończyły.
Siedzę i ze smutkiem stwierdzam, że powieści ubywa.
Niestety.
Nie da się czegoś czytać i dalej mieć nieprzeczytane.
Autor jest mądrym człowiekiem i po każdym czytaniu można coś nowego odkryć - co umknęło wcześniej.

Siedzę z kubkiem herbaty w dłoniach i czytam "Miłość w czasach zarazy" - G.G.Marqueza
Bo o czym można myśleć, marzyć w długie jesienno-zimowe wieczory, jak nie o wielkiej, mądrej, spełnionej miłości.?



niedziela, 18 listopada 2012

Młode "mohery"

Jestem skonfundowana, rozczarowana reakcją internautów
na świetny wywiad z Tomkiem Michniewiczem

Tekst polecany

Polecam zwłaszcza wywiad do odsłuchania.
Niezwykle ciekawy.
 Poruszający wiele interesujących tematów
Pan Tomek jawi się jako człowiek otwarty, nowoczesny, potrafiący trafnie, ciekawie opowiedzieć o sobie i  swoich pasjach.

Reakcja internautów wywołała we mnie szok i sprzeciw.
Wydawało mi się, że społeczność w internecie reprezentuje jakiś poziom.
Autor wywiadu, został niemalże zdmuchnięty z powierzchni ziemi, złymi komentarzami.
Jedno sformułowanie przyczyniło się do takiej reakcji: " Dla mojego pokolenia ojczyzna to Facebook"

To zdanie wyrwane z kontekstu.
Cała rozmowa jest poruszająca, w dobrym świetle przedstawiająca (dla mnie) rozmówcę.

Nie mogę pojąć skąd ta zajadłość, nienawiść w komentarzach?
Nie rozumiem
Jedynym wytłumaczeniem jest możliwość, że komentatorzy nie przeczytali(wysłuchali) całego tekstu.
Na podstawie wyrwanego zdania z kontekstu, pewnie jakby mogli, to zrobiliby krzywdę rozmówcy.
Jakoś nie mogę pogodzić się z takim stanem rzeczy.
Patrzę na komentarze i oczom nie wierzę.
Czy większość z tych ludzi nie potrafi,  krótkiego przecież tekstu , przeczytać ze zrozumieniem.
Można odsłuchać nagrany tekst, jeśli czytanie sprawia trudność.

Zastanawiam się gdzie leży przyczyna takich zachowań.?
Muszę się przyznać, że obecność tzw. "babci moherowych" uznawałam za incydentalną. Widzę jednak, że "babcie moherowe" nie mają nic wspólnego z wiekiem.
Prędzej spotka się młodych, niespełnionych, nietolerancyjnych ludzi w moherze niż starszych.
Starsi zachowali zdrowy rozsądek.
Młodzi niestety nie.

sobota, 17 listopada 2012

niedziela, 11 listopada 2012

Niemiecki kłopot

Niemcy rozdzierają szaty.
Studenci ich uczelni osiągają spektakularne sukcesy - same wysokie oceny z zajęć.
Zamiast się cieszyć, prasa rozdziera szaty, zadaje niestosowne pytania?
No bo jak to?
Żeby na jednej uczelni taki wysyp geniuszu wystąpił.
Na wszystkich. Sami bardzo zdolni i genialni.

Może by tak zapisać się na jakiś niemiecki uniwersytet?
Jakże takie pozytywne oceny, morale uczącego się podnoszą?
Trzeba byłoby jednak najsampierw nauczyć się języka.
 Ciekawe, czy w czasie nauki też same celujące by wystąpiły?

środa, 7 listopada 2012

niedziela, 4 listopada 2012

W imię Jakuba S.

Jesienią trzeba  wyjść do teatru.
 Wybór padł na sztukę P. Demirskiego i M. Strzępki "W imię Jakuba S." w Teatrze Dramatycznym.

Tak prawdę mówiąc, to nie wiem czy jest o czym pisać?

Oczywiście, nie znam się

Oczywiście, sztuka zgarnęła wiele nagród.

Zachodzę w głowę, dlaczego?
Nawet mnie, laikowi powinno coś się spodobać.
Oczywiście, przyznaję -w szczególe nawet interesujące - dialogi, scenografia, muzyka.
Tyle, że siedzę i rozmyślam, i w głowę zachodzę - Co autor chciał powiedzieć?
Bo robić takie przedsięwzięcie, bez myśli przewodniej?
Siedzę i myślę.
Koleżanka, z którą wybrałyśmy się na to dzieło, zasugerowała obejrzenie drugi raz.
Co to, to nie.
Tezy o pochodzeniu chłopskim współczesnej inteligencji(warszawiaków)? są tak oczywiste, że naprawdę szkoda czasu na odkrycia tego typu.
Pomyślałam sobie - uleży się w głowie, coś wymyślę.
No powiedzmy.
 Cieszę się że zmotywowałam się, ukulturalniłam .
Cieszę się, że musiałam przypomnieć sobie przypadki Jakuba Szeli, również Śmierć komiwojażera

Hasło przewijające się w trakcie, to

 ''Masz 24 godziny władzy absolutnej, możesz wszystko naprawić, usunąć każdą przeszkodę odgradzającą cię od wolności i szczęścia''.

To szansa , czy przekleństwo?
Czy kogoś dziś porwie takie hasło?
Współczesny inteligent o chłopskich korzeniach chce żyć  dobrze tu i teraz - rewolucje mając w najwyższym poważaniu. On chce UŻYWAĆ życia, rzeczy, ludzi.
Po co mu takie hasła? Woli je zbyć, udać, że nie słyszał.
Woli jechać do Egiptu.
Utratę dobrego stanowiska traktuje jak koniec świata  z zerem perspektyw na przyszłość.

 Następne pytanie przychodzące do głowy:
Czy ten inteligent zachowywałby się inaczej, gdyby nie miał chłopskiego pochodzenia ?

 Porównanie dziesięciny do rat kredytu, które na pewno mogą być bardzo ciężkie, wywołuje mój uśmiech pobłażania.
No bo co?
Takie to banki są straszne?

Ile straszniejsze są jednak obciążenia podatkowe?
Pracując pilnie cały rok - na swoje potrzeby zaczynasz zarabiać w połowie roku?
Jest to jednak obciążenia tak pospolite, że niezauważalne - lepiej przypiąć łatę bankom.

W zasadzie, to sztuka w szczegółach rzeczywiście może się podobać(w końcu wysnułam ileś wniosków).

Za myśl przewodnią byłabym wdzięczna, gdyby ktoś podsunął

Muszę się przyznać do tępoty, bić w piersi
Ja naprawdę nie wiem
Co autor chciał powiedzieć?

wtorek, 30 października 2012

Nagonka rozrywką narodową

Po raz kolejny nagłówki gazet szczują na siebie nawzajem  ludzi.
Zliczyć nie zdołam , który raz?

Proszę
Oto my  - bielsi nad śnieg, a tu jakaś czarna owca pojawiła się i bruździ.

Po co zastanawiać się skąd w narodzie bierze się agresja?
Dlaczego tak łatwo dajemy upust gniewowi (oczywiście najlepiej wobec słabszych)?
Po co pokazywać przyczyny, skutki, oraz jak można sobie z emocjami radzić?
Po co?
Najważniejsza jest rozrywka cudzym kosztem, święte oburzenie.
Po co rozumieć i próbować pomóc?
Czasem mam wrażenie, że połowa społeczeństwa chętnie zamknęłaby drugą i nie ma mowy o jakimkolwiek tłumaczeniu, uczeniu się na błędach..
Do tego dochodzi powszechne generalizowanie.
Jak ktoś coś ukradł - to wiadomo w tym mieście wszyscy kradną.
Jak w żłobku ktoś znęcał się nad dziećmi - to na pewno wszyscy to robią we wszystkich żłobkach.
Zamknąć więc ich w więzieniach - niech się nauczą (jakby ktokolwiek, czegokolwiek w tym miejscu dobrego się nauczył?)

Wszyscy dają się wciągnąć w tę rozrywkę - w mniejszym lub większym stopniu.

Tak bym chciała poczuć odrobinę luzu - nawet w trudnych, sytuacjach.

niedziela, 28 października 2012

Wenecja

Wyobrażałam sobie Wenecję jako miasto śmierdzące,przereklamowane, takie w którym nikt nie chce mieszkać.
Z takim nastawieniem tam dotarliśmy - wiadomo zaliczyć trzeba, skoro już jesteśmy we Włoszech.






Wjechaliśmy, rozejrzeliśmy się i wrażenie jest porażające.
To najpiękniejsze miasto jakie widziałam. Cudowna architektura, jakaś tajemnica unosząca się w powietrzu, romantyczne mostki.
Po prostu urbanistyczny  cud.
Nie czuć żadnego niepożądanego zapachu.

Miasto przypomina labirynt. Człowiek krąży wąziutkimi uliczkami i zastanawia się czy tabliczki podpowiadające kierunek do placu św. Marka nie są tak rozmieszczone, aby jak najwięcej sklepów i kafejek zaliczyć.
Po krążeniu dłuższym niż krótszym między zabytkami, gdzie tylko owocujące drzewka granatowca świadczyły, że miasto żyje swoim własnym życiem, wkońcu dotarliśmy do placu.
Mnie, po prostu mówiąc pospolicie, szczęka z wrażenia opadła.
Przyszło mi do głowy od razu : jakie wrażenie musiała Wenecja sprawiać na Polakach w XVI wieku przybyłych ze swojskiej głuszy?
To miasto powala na kolana przepychem architektury, rozmachem, ilością ornamentów, zdobień, bogactwem.
To jest nie miasto, tylko ZJAWISKO.


Oczywiście, w tej chwili pmiasto podupada, ale mimo wszystko w dalszym ciągu robi ogromne wrażenie.
Zaskakujące jest, że dostawy towarów, wywóz śmieci, pogotowie, straż pływają łódkami. Zwyczajnie - tak jest najszybciej.

Słyszałam, że w tej chwili plac św. Marka stoi pod wodą. Niemożliwe byłoby spacerowanie po nim.

P.S. Jakby ktoś miał ochotę na kawę - to espresso przy stoliku na placu - 5,8eu + opłata za obsługę

środa, 24 października 2012

Garda- największe i najczystsze jezioro Włoch



 Prawdę mówiąc nie zamierzaliśmy jechać nad Gardę. Spotkaliśmy jednak przesympatycznych Polaków zauroczonych tym miejscem. Pod ich wpływem zamiast zwiedzać Weronę pojechaliśmy nad Gardę.

Niestety pogoda była w kratkę
Pod spodem basen przy hotelu w którym się zatrzymaliśmy -szkoda, że było za zimno na kąpiel.

 



 Budowa drogi wokół jeziora kosztowała 207 istnień ludzkich - mieliśmy bardzo sympatycznego i oczytanego pana na recepcji. Pokazywał albumy na temat historii tego miejsca.



Zarówno Goethe jak i Hemingway zachwycali się ponoć tym jeziorem.
Panuje tu specyficzny mikroklimat . Średnia temperatura najzimniejszych miesięcy w roku to 5-10stopniC.
Bujna roślinność śródziemnomorska może więc rosnąć bez zakłóceń.
Jezioro Garda słynie z wiatru o nazwie Ora - to bardzo mocny wiatr,dzięki któremu fale osiągają wysokość od kilku do kilkunastu metrów .
Północna część jeziora stanowi raj dla windsurfingowców.
Jezioro jest szerokie na południu, zwęża się na północy.
Spowodowane jest to charakterystycznym ukształtowaniem terenu. Od płaskiej, równinnej południowej części stopniowo krajobraz przechodzi w wysokie skaliste Dolomity, a jezioro wyraźnie się zwęża. Tworzy to tunel, w którym wzmacnia się południowy, termiczny wiatr Ora. Wywołany jest on różnicą temperatur wód jeziora i powietrza w górach na północy


Jak ktoś będzie przylatywał na lotnisko w Bergamo, to przy ładnej pogodzie pięknie się to jezioro prezentuje z góry.



 Drogi jak to w górach, kręte i wąskie.
Ostrzegano nas przed postrachem włoskich szos -trójkołowcem załadowanym po dach i sunącym środkiem drogi. To połączenie motocykla z koszem z ciężarówką użytkowane przez rolników.

Największy stres spowodował jednak motocyklista jadący środkiem, z dużą prędkością i kładący się na naszą stronę jezdni na takim zakręcie.
Nie m nic gorszego niż taki niefrasobliwy, właściciel dwukołowca.








wtorek, 23 października 2012

Co się nosi w Mediolanie, czyli mocna pozycja zera.

"
Poza foliowym płaszczem przeciwdeszczowym, w stolicy mody, nosi się różne rzeczy.
Zrobiłam parę fotografii witryn.
Co się nosi?
Człowiek łazi po mieści, wpatruje się  w towary na wystawach.







 To ci dopiero mebel...
Nie mogłam się oprzeć





A tu co?
Nie potrafią postawić porządnie przecinka na metce towaru?
No bo jedno zero więcej lub mniej, toż to  nie ma znaczenia.

ZeroJan Brzechwa (wiersz do liczby 0)
"Toczyło się po drodze:
„Z drogi, gdy ja przechodzę!
Ja jestem sto tysięcy,
A może jeszcze więcej”.

Folgując swej naturze,
Wołało: „Jestem duże!”

Pyszniło się przed światem,
Że takie jest pękate.

Mówili wszyscy z cicha:
„Ma brzuch, a brzuch to pycha”.
I później się dopiero
Spostrzegli, że to zero.

niedziela, 21 października 2012

Mediolan czyli po co odwiedzamy Italię






Duomo, czyli gotycka Katedra Mediolańska pw. Narodzin Św. Marii, stojąca na Piazza del Duomo - głównym placu Starego Miasta. Budowa trwała aż 427 lat. Katedra jest ogromna, posiada pięcionawowe wnętrze, a jej wysmukłe wieżyczki zdobią bardzo liczne rzeźby. Wszystko to z marmuru z Condagli(dosłownie, nawet dach jest marmurowy). Jej fasada została wykończona na rozkaz Napoleona, który właśnie w tej katedrze postanowił koronować się na króla Włoch.
No tak.
 Byłam, widziałam.
Największe wrażenie zrobiła na mnie podłoga w świątyni,

Podłoga wykonana z różnokolorowego marmuru i zachodzę w głowę jak oni to zrobili, przy braku komputerów i innych udogodnień



Wiadomo, po co jedziemy do Włoch?
 - na kawę
 - na pizzę
 - na lody
No i oczywiście aby sprawdzić zasadność stereotypów.


Wszystkim wiadomo przecie, że:

Włoch, jak wiadomo, jest gruby, ponieważ przez całe życie wsuwa pizzę, owoce morza, ryby i kilka kilo makaronu dziennie. Regularnie upija się (podłym) włoskim winem, a w ustach trzyma nieodłącznego papierosa marki MS.
Włoch nie pracuje, ponieważ na skutek starań 55 kolejnych rządów od czasu II wojny światowej, zupełnie mu się to nie opłaca. Zamiast tego cały Boży dzień spędza na biciu swej grubej żony i słuchaniu przebojów z festiwalu w San Remo, ze szczególnym uwzględnieniem legendarnego duetu Al Bano i Romina Power. Jedynym opłacalnym dla niego zajęciem jest okradanie turystów, co praktykuje z upodobaniem zarówno przez doliniarstwo, jak i ustalanie cen biletów do muzeów i galerii.
Włosi porozumiewają się krzykiem. Jeżeli dwaj Włosi stoją naprzeciw siebie w kościelnej krypcie i w zupełnej ciszy, to i tak krzyczą. Dodatkiem do krzyku jest żywiołowa gestykulacja.
W niedziele i święta Włoch bawi się na meczach, wykrzykując hasła faszystowskie, lub na manifestacjach, wykrzykując hasła komunistyczne. Innym popularnym zajęciem są towarzyskie zebrania Mafii i Kamorry - do tych klubów należy połowa mieszkańców Italii (tylko połowa, bo gdyby należeli wszyscy, nie byłoby kogo korumpować, co także jest popularną rozrywką).
Włoch przemieszcza się za pomocą klaksonu, do którego samochód jest tylko mało istotnym dodatkiem. Młodzież używa skuterów, koszmarnie głośnych, ale za to łatwiej na nich wjechać tam, gdzie to zakazane - karabinierzy i tak zatrzymują wyłącznie młode, rozchichotane dziewczęta.
 Podsumowanie: Włoch jest tępy, niedouczony, rozgorączkowany, skorumpowany i wyjątkowo głupi.(Wielka księga stereotypów)




Galeria Wiktora Emmanuela. Wewnątrz można znaleźć sklepy znanych włoskich projektantów (Prada) oraz bardzo liczne kawiarnie i restauracje.



 

Plan Medioolanu (po lewej) przypomina tarczę strzelniczą.


Podsumowując:

Mediolan nie jest miastem szczególnie urokliwym.
Warszawianka mieszkająca od roku pod Mediolanem stwierdziła, że porównałaby go do Warszawy - szału nie ma, ale posiada zagorzałych wielbicieli.
 Oczywiście oglądając główną świątynię trudno się nie zachwycić. Wygląda na filigranową.
Zwłaszcza, gdy wdrapiemy się po schodach(7 eu) na dach.
Akurat złożyło sie, że wdrapywałam sie w tym roku na wieżę polskiego gotyckiego zamku i porównanie - co tu zresztą porównywać?
Nie dość, że wszystko z marmuru, to jeszcze z białego, a każdy szczególik dopracowany - nawet tam, gdzie raczej nikt nie zaglądał często. Marmurowe schody z podestami bardzo ergonomicznymi (szerokimi na trzy kroki - raczej niemożliwe aby się przewrócić), z rzeźbionymi różami pod sufitami albo w kątach.

Świątynia Próżności?

Takie głosy też słychać.

Można jednak również pomyśleć, że jest to wyraz hołdu człowieka dla Boga.
Wszystko co najlepsze, najdoskonalsze, talenty rozwijane, pomnażane znalazły tu fizyczny wyraz.



Małe co nieco do picia, utwierdziło nas o nieprawdziwości stereotypów
dotyczących przynajmniej jakości wina