poniedziałek, 29 listopada 2010

Dyzio marzyciel i zima na kołach

Jeździ się dziś nieszczególnie.

Musiałam przypomnieć sobie zasady poruszania się zimą.

Chciałam zawrócić na mieście. Za najbezpieczniejszą opcję uznałam zjazd w poboczną, tam powrót i na główną.
Samochód jest duży, koła kręcą się w miejscu.
Zapomniałam, że tu jest minimalnie pod górkę.
Trzeba zgrać czas manewru(luka na drodze) i możliwości auta. Dodasz gazu, to gdy koła załapią- wystrzelisz na główną, albo zakręcisz się w miejscu - gdy przyczepność będzie miało jedno koło.
Ponieważ był spory ruch, to rozkołysawszy auto wpasowałam się między samochody, które dopiero co się minęły.

To nie koniec.
Załatwiwszy wszystko co było do załatwienia, chcąc uniknąć ryzykownego zawracania, postanowiłam skorzystać ze skrótu. Nieraz ten skrót pokonywałam - droga w koleinach, ale przecież jest mróz - założyłam, że zamarzło.
Co Dyzio postanowił, to wprowadził w czyn. Zapowiadało się nieźle - droga równo biała.
Wjechałam
Zorientowałam się, że samochód się zapada w błoto. Dużo, o wiele za dużo. Oczyma wyobraźni zobaczyłam jak na mnie patrzą gdy ciężki sprzęt budowlany wyciąga mnie z tego błota.
Mobilizacja.
Zwiększyłam gaz, wyprostowałam koła i wszystkimi siłami duchowymi wspomagałam dzielny pojazd.
Jadę.
Jadę mimo wszystko.
Czuję jak trę podwoziem po ziemi.
Zwiększyłam gaz i koniec. Koła kręciły się w miejscu. Samochód niemalże na wjeździe na utwardzoną powierzchnię, utknął.

Dyzio Marzyciel podłożył pod koła na które jest napęd, kartony(szczęśliwie coś było na pace) i ruszył żebrać o wsparcie.
Dwóch silnych mężczyzn, którzy się pojawili ochoczo przystąpiło do pchania autka.
Oczywiście najpierw musieli się zapytać, po co się na ten skrót pchałam. Spojrzeli z powątpiewaniem, czy sobie poradzę?

Po wymianie zdań odpaliłam auto i fru - szczęśliwa znalazłam się na utwardzonej nawierzchni.
Co z tego, że pod prąd?

Pomachałam wybawcom i pomknęłam drogą( przecież dopiero co cudem ocalona, nie będę zawracać na wąziutkiej drodze).

niedziela, 28 listopada 2010

Samowystarczalność

Wydawałoby się, że nie ma na świecie bardziej pożądanej cechy niż samowystarczalność.

Lubimy być samodzielni.
Lubimy nie potrzebować niczyjej łaski.
Lubimy swoje życie mieć dla siebie i nie usługiwać innym.

Taak
Marzymy o takim stanie rzeczy. Zastanawiamy się jak byłoby fajnie nie mieć moralnych zobowiązań względem innych.

Jak mamy wyjątkowo mało szczęścia, to te marzenia nam się spełniają.

Spokojnie możemy wszystko i wszystkich mieć w nosie.
Rozporządzać swoim czasem według własnego widzimisię. Spać do 16tej, zapomnieć o bliskich, dbać tylko o siebie.
Ponieważ inni nie są nam do niczego potrzebni, nie musimy uśmiechać się ani ich lubić.
Nie ma nikogo kto zdyscyplinowałby nasze egoizmy, więc rozrastają się jak monstra.
Czas leci.
Czegoś nam jednak brakuje.
Zaczynamy być sfrustrowani i wpadamy w wielkie jezioro niepotrzebności, nieprzydatności.

Coraz bardziej uświadamiamy sobie, że przypominamy (bez względu na metrykę) zgryźliwych starców, co to są podobno szczytowym osiągnięciem szatana.



czwartek, 25 listopada 2010

Jeśliby Bóg

Jeśliby Bóg zapomniał przez
chwilę, że jestem marionetką
i podarował mi odrobinę życia,
wykorzystałbym ten czas najlepiej
jak potrafię.

Prawdopodobnie nie powiedziałbym
wszystkiego, o czym
myślę, ale na pewno przemyślałbym
wszystko, co powiedziałem.
Oceniałbym rzeczy nie ze
względu na ich wartość, ale na
ich znaczenie.

Spałbym mało, śniłbym więcej,
wiem, że w każdej minucie z
zamkniętymi oczami tracimy
60
sekund światła. Szedłbym,
kiedy inni się zatrzymują,
budziłbym się,
kiedy inni śpią.

Gdyby Bóg podarował mi
odrobinę życia, ubrałbym się prosto,
rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając
nie tylko me ciało, ale moją
duszę.

Przekonywałbym ludzi, jak
bardzo są w błędzie myśląc, że nie
warto się zakochać na starość.
Nie wiedzą bowiem, że starzeją
się właśnie dlatego, iż unikają miłości!

Dziecku przyprawiłbym skrzydła,
ale zabrałbym mu je, gdy
tylko nauczy się latać samodzielnie.

Osobom w podeszłym wieku
powiedziałbym,
że śmierć nie
przychodzi wraz ze starością, lecz
z zapomnieniem (opuszczeniem).

Tylu rzeczy nauczyłem się od
was, ludzi... Nauczyłem się, że
wszyscy chcą żyć na wierzchołku
góry, zapominając, że prawdziwe
szczęście kryje się w samym

sposobie wspinania się na górę.
Nauczyłem się,
że kiedy nowo
narodzone dziecko chwyta swoją
maleńką dłonią po raz pierwszy
palec swego ojca, trzyma się go
już zawsze.

Nauczyłem się, że człowiek ma
prawo patrzeć na drugiego z
góry tylko wówczas, kiedy chce mu
pomóc, aby się podniósł.

Jest tyle rzeczy których
mogłem się od was nauczyć, ale
w rzeczywistości na niewiele się
one przydadzą, gdyż, kiedy mnie
włożą do trumny; nie będę już żył.

Mów zawsze,
co czujesz,
i czyń, co myślisz.
Gdybym wiedział, że dzisiaj po
raz ostatni zobaczę cię śpiącego,
objąłbym cię mocno i modliłbym
się do Pana, by pozwolił mi być
twoim aniołem stróżem.
Gdybym wiedział, że są to
ostatnie minuty; kiedy cię widzę,

powiedziałbym "kocham cię",
a nie zakładałbym głupio, że
przecież o tym wiesz.

Zawsze jest jakieś jutro i życie
daje nam możliwość zrobienia
dobrego uczynku, ale jeśli się
mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi
pozostaje, chciałbym ci powiedzieć,
jak bardzo cię kocham i że
nigdy cię nie zapomnę.

Jutro nie jest zagwarantowane
nikomu, ani młodemu, ani staremu.

Być może, że dzisiaj patrzysz
po raz ostatni na tych, których
kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń
to dzisiaj, bo jeśli się okaże,
że nie
doczekasz jutra, będziesz żałował
dnia, w którym zabrakło ci czasu
na jeden uśmiech, na jeden

pocałunek, że byłeś zbyt zajęty; by
przekazać im ostatnie życzenie.
Bądź zawsze blisko tych, których
kochasz, mów im głośno, jak
bardzo ich potrzebujesz, jak ich
kochasz i bądź dla nich dobry,
miej czas, aby im powiedzieć "jak
mi przykro", "przepraszam",
"proszę", "dziękuję" i wszystkie inne
słowa miłości, jakie tylko znasz.

Nikt cię nie będzie pamiętał
za
twoje myśli sekretne. Proś więc
Pana o siłę i mądrość, abyś mógł
je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom

i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni.

Prześlij te słowa komu zechcesz.
Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj,
jutro będzie takie samo jak wczoraj.
I jeśli tego nie zrobisz nigdy nic
się nie stanie.

Teraz jest czas.

Pozdrawiam i życzę szczęścia! ! ! !

Gabriel Garcia Marquez


list pożegnalny

Gabriel Garcia Marquez,
74-letni, wybitny
pisarz kolumbijski, autor m.in.
słynnej powieści "Sto lat
samotności", laureat literackiej
Nagrody Nobla z 1982 roku
- jest chory na raka limfatycznego.

Pisarz, wycofał się z życia publicznego
i do swoich przyjaciół rozesłał
pożegnalny list,
rozpowszechniany w Internecie.

- Dostałem ten list od przyjaciół
z Chile. Wynika z niego jasno, że
autor chce, aby list został

rozpowszechniony Dlatego
przetłumaczyłem
go
szybko i rozesłałem do
redakcji i osób zajmujących się
Ameryką Łacińską
- powiedział
prof. Zdzisław Jan Ryn z Katedry
Psychiatrii Collegium Medicum UJ,
ambasador RP w Chile
i Boliwii w latach 1991-96.


wtorek, 23 listopada 2010

Wybory samorzadowe - nowe otwarcie

Taak

Wybory samorządowe za nami.
Zaczęła się nowa gra.

Niestety niektórzy nieopatrznie ogłaszali wszem i wobec swoja niechęć do aktualnej władzy.
I co teraz - zwykle władza nie oddaje pola łatwo i się nie zmienia no, i nie zapomina.

Naiwni

Teraz co?
Strach zajrzał im w oczy.
Przecież są albo zależni albo na garnuszku u Władzy, więc co się z nimi, niepokornymi się stanie?
Jedni idą następnego dnia po wyborach pokajać się .
Inni trwożliwie oczekują.

Co władza robi?

Najprościej byłoby wyrzucić na zbity pysk nielojalnych(szkoły, urzędy, komunalna), ale zaraz podniosłaby się wrzawa.
Po co komu wrzawa?
Zostawia się ich, nie awansuje, traktuje jak gorszy sort, niech spokornieją, skruszeją.
Maja 4 lata na poprawę.

Oj, dzieje się

Im dłużej władza trwa na swoich stołkach tym wszyscy lojalniej twierdzą, że jest lepsza - nikt nie ośmieli się podnieść głowy.

Tylko powtórzyć za kabaretem Olgi Lipińskiej:

"Życie wkoło aż się skrzy,
wesoło płyną cudne dni,
po prostu jest już dobrze tak
że tylko nam kłopotów brak

I rym cim ci
I tra la la
Idziemy przez życie w podskokach...."

poniedziałek, 22 listopada 2010

Wyniki wyborów

Czterech do startu.
Zrobili dużo aby przejść. Uzyskali bardzo satysfakcjonujące wyniki, ale radnym został tylko jeden.
Zastanawiam się jak to się stało - jest najbardziej cichy i spokojny. Liderowi inspirującemu resztę z pasją i z kreatywnością taką jakiej każdy mógłby sobie życzyć, zabrakło 3 głosów.
Reszta uplasowała się też świetnie, ale poza poprzeczką.

To jest zadziwiające, bo przeszedł m. inn. muzyk, radny z esbecką przeszłością, stróż w szkole(z listy byłego a jednocześnie aktualnego burmistrza).
Rozejrzałam się jednak po radnych i stwierdzam, że jest parę osób świadomych, którzy mogą zabiegać o interes gminy.
A tymczasem:

niedziela, 21 listopada 2010

Wybory samorzadowe - podsumowanie

Czas byłoby podsumować moje zaangażowanie w wybory.
Moimi faworytami było czterech wspaniałych mężczyzn z założonego przez nich niezależnego komitetu, kandydujących na radnych.

Mam nadzieję, że odniosą sukces wyborczy:)

To ludzie wyjątkowi.
Średnia wieku 35lat. Niezależni mężczyźni z wyższym wykształceniem: dwóch mgr inż.( ta moja słabość do inżynierów:)), jeden radca prawny, jeden mgr zarządzania.
Wszyscy po dobrych warszawskich szkołach wyższych.
Trzech muszkieterów i d'Artagnan :)

Zdarzyło mi się poznać ludzi z błyskiem w oku. Chce się z nimi przebywać. Jak wchodzą to wszyscy czują się na swoim miejscu a obecnym pod wpływem bijącego od nich optymizmu poprawia się nastrój.
Niewątpliwie zarażają pewnością siebie, a do tego są skłonni do żartów i lubią się śmiać.
Spontaniczni, przystępni, optymiści.

Śnię?
Bajdy opowiadam?

Czyż w innym przypadku tyle czasu poświeciłabym na blogu opisując wybory?

Stanowią zespół.
Plakaty, reklamówki wyborcze żadnego z nich nie faworyzowały.

Z tego co się orientuję, podzielili obszar potencjalnych wyborców na cztery rejony i chodzili od domu do domu aby przedstawić siebie i to co chcą dla gminy zrobić, solidarnie polecając wszystkich z zespołu.

Jak to możliwe?
Trzech z nich było zaangażowanych w pracę w skautingu europejskim.

To są tacy ludzie za którymi chce się iść: wykształceni, wiedzą czego chcą, przystojni(jeden jest strażakiem - ci panowie w mundurach:) ).
No cóż.

Ja ich miałam możliwość poznać. Bardzo się z tego cieszę, bo to znajomości z tych uskrzydlających. Mam nadzieję, że nie tylko mnie się spodobali.

Oczywiście dowiedziałam się jak oddać ważny głos i go oddałam.
Nawet jak tym razem nie przejdą, to cieszę się, że ich poznałam.
Czas pokaże co będzie dalej.


Tak przy okazji
W nosie mam to, że i te wybory chcą zawłaszczyć partie polityczne.

Glosowałam na SWOICH, a nie układy i układziki w partiach.

piątek, 19 listopada 2010

Wybory samorządowe - ciekawostki II



Oto jeden z dowcipów
premiera Włoch Silvio Berlusconiego dotyczący wyborów

"Po tym, jak trafiłem do nieba, załatwiłem sobie specjalną wizę do piekła, gdzie zobaczyłem piękne tańczące kobiety i nieustającą zabawę przy suto zastawionym stole. Dlatego poprosiłem o stałe przeniesienie do piekła.
Kiedy jednak dotarłem tam po raz drugi, spotkała mnie chłosta i ciosy od diabłów. Zapytałem: a gdzie kobiety, gdzie zastawiony stół?
Ależ - odpowiedział szatan - to był tylko spot wyborczy.
Pan powinien się na tym znać".

Wybory samorządowe mają wielki plus - w sprzyjających okolicznościach przejdzie znana nam osoba(np. na którą postawiliśmy).

Nie tak jak w prezydenckich, gdzie w zasadzie nie znamy osoby którą partia zaproponowała, a to co słyszymy w mediach, to może być spot wyborczy:)

Inaczej niż w wyborach na posłów i senatorów gdzie bez wzgledu ile jaki kandydat uzyska głosów, przechodzą pierwsi z listy wyborczej: liczy się więc układ w jakim znalazł się wybierany.

Z ciekawostek

Odkryłam zupełnie przypadkiem nowy sposób na fałszowanie wyborów:
Młodemu człowiekowi ktoś zaproponował pieniądze za rozdawanie ludziom lewych kart wyborczych(skreśla się głosy w odosobnieniu, więc można wrzucić więcej kartek niż jedną, a za nieobecnego ktoś podpisuje się).
Chłopak odmówił i rozgłosił sprawę.

A mnie tymczasem opadła szczęka z wrażenia


środa, 17 listopada 2010

Bestia ujarzmiona- Anny Bartuszek

Chciałam dziś opowiedzieć o przeczytanej książce.

Ponieważ jest to mój blog, a u siebie mogę wszystko...


Wspominając lektury takie jak "Madame Bovary"G.Flauberta, "Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" M.V.Llosa, czy też "Alicja w krainie czarów" L.Carrolla, zastanawiam się jaka jest prawda o kobietach.

Z tych lektur wynikałoby, że bohaterki szukają czegoś więcej niż to, co oferuje im świat.

Dążą do wytyczonego celu błądząc, kalecząc się, raniąc siebie i bliskich. Towarzyszy im poczucie wiecznego niespełnienia.
Są zdeterminowane, odważne. Idą stanowczo pod prąd, wbrew utartym schematom społecznie akceptowanego zachowania. Wszystko stawiają na jednej szali - choćby miało skończyć się najgorszym.

To są postacie fikcyjne. Dzięki kreacji autora, zaistniały. Pewnie miał on jakieś wzorce które go fascynowały.

Taką osobą wyjątkową która może fascynować, jest autorka proponowanej dziś książki - Anna Bartuszek.

Ania choruje na SM


Brak zgody na to co ją spotyka, teatr jaki urządza innym współpracownikom aby nie połapali się, że może być coś z nią nie tak.
Determinacja z jaką najpierw zaprzecza istnieniu choroby oraz późniejsza stanowczość z jaką podejmuje walkę o pełną sprawność.

To książka pamiętnik .
Nie ma mydlenia oczu, lekkich i łatwych decyzji, i wypowiedzi.
Mamy tu trochę przemiany Alicji .
Wyjście ze świata młodych, pięknych, zdolnych, zdrowych - gdzie w zasadzie idziesz tam gdzie ktoś Cię pokieruje, do świata dojrzałych decyzji i podejmowania odpowiedzialności za jutro (bo musi ćwiczyć ze wszystkich sił aby odzyskać sprawność).

Na naszych oczach rodzi się kobieta silna, która sama chce decydować o swoim życiu.
Kobieta która chce się realizować i dąży do tego mimo wielkich ograniczeń. Nadzieja towarzyszy jej na przekór wszystkiemu, mimo, że kolejne lata z chorobą zmuszają do nieciekawych refleksji.
Żyje z pasją, na przekór, na złość. Z tych silnych emocji czerpie siłę do walki z chorobą.
Łączy w sobie skrajności: kruchość i siłę, uśmiech i łzy.
Bezkompromisowo dąży do celu. Łączy wolę walki, cierpliwość i wytrwałość.

Dla czytelnika jest to lekcja przede wszystkim dotycząca rozpoznawania objawów SM- u, choroby z która walczy Ania.
Lekcja również określania swoich celów, wytrwałości, cierpliwości oraz jednego z najważniejszych -świadomości, ze razem jest łatwiej.

Serdecznie polecam książkę do przeczytania.

To taki odpowiednik poradnika rozwoju osobistego w czasach najtrudniejszych, najcięższych.
Jak najbardziej osobistego

Tak odbieram książkę

niedziela, 14 listopada 2010

Jak sfałszować wybory?

Łubu dubu, łubu dubu, niech żyje nam szef naszego klubu" -to mówił ja Jarząbek


Wyborco drogi
To ostatni tydzień kiedy możesz poczuć się jak szef klubu.
Korzystaj co sił:)

Co by tu zrobić, aby radnym został jedynie słuszny obywatel?
Sposoby takie jak przekupowanie idących do urn kiełbasą lub setką niestety odsuwają się w niebyt.
W związku z powyższym wszyscy szczęśliwi i zadowoleni po zagłosowaniu cierpliwie czekają jak też wypadnie ich wybranek.

Nie zdają sobie sprawy, że w mrocznej krainie deszczowców, po zamknięciu urn rozpoczynają się właściwe wybory.

W komisjach zwykle siedzą osoby w jakiś sposób związane z poprzednią władzą(choćby przez umowy o pracę).
Jak im zależy na zatrudnieniu, to w czasie liczenia głosów, osobom niewygodnym się te głosy psuje - np przez skreślenie dodatkowych kandydatów co skutkuje unieważnieniem głosu.
W statystykach wszystko się zgadza - ile osób było, ile zagłosowało(jak i czy dobrze to już inna sprawa).
Między zliczeniem głosów a podaniem do ogólnego systemu też można pod osłona nocy dużo zdziałać.
Zwykle najważniejsze osoby w gminie maja dostęp do pomieszczeń w których przechowywane są głosy. Jakie to stanowi pole do manewru dla zainteresowanych.

Są sposoby wyjścia z takich opresji, ale to co piszę jest zwykle lekceważone.

Oczywiście nie znam wszystkich możliwości wpływania na wynik.

Moim zdaniem jednak powinna być kadencyjność.

piątek, 12 listopada 2010

środa, 10 listopada 2010

Ogrodnik

W moim ogrodzie rośnie brzoza i lipa.
Lipkę posadziłam sama, brzoza przyszła do mnie razem z rododendronem.
Rozsadziłam i jest już duża.
Ogród do wielkich nie należy, w związku z powyższym muszę coś zrobić z rosnącymi drzewami.
Zdecydowałam, że muszę je zdyscyplinować.
Brzoza jest dwupienna(jeden chcę usunąć), lipka sprawia wrażenie, że będzie wyjątkowo dorodnym drzewem.
Lipy się pięknie przycina. Muszę to zrobić.
Zabieram się do tego jak sójka za morze.
Cierpię jak myślę, że będę kaleczyć swoje piękne drzewka.
Odciągam więc realizację tego przedsięwzięcia bo nie mogę się zdecydować.
Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że moja działka jest za mała na takie wielkie drzewa.

Jak jeszcze trochę się opóźnię, będę musiała usunąć je całkowicie.

Na razie zdecydowałam, że zrobię to w lutym(może wtedy nie będą tak cierpieć).

wtorek, 9 listopada 2010

Gry dla dorosłych

Zainwestowałam w GPW

Patrzę dziś i oczom nie wierzę.
Jakbym sprzedała to bym zarobiła.
Jak do tej pory moje doświadczenie z inwestycją w akcje jest niewielkie.
Kupiłam kiedyś obligacje i nabyłam akcje(na szczęście za niewielką sumę).
Do tej pory straciłam 25% z wartości wyjściowej.
Może nie powinnam się za to brać, bo mimo aktualnego zysku(który możne wyparować również) na zero i tak nie wyszłam.
Jest jednak mała adrenalina, ja mam sporo czasu, będę się bawić pieniędzmi(oczywiście swoimi).
Może więcej poczytam, czegoś się dowiem. Będę miała o czym rozmyślać.
A niech tam:)


P.S.
Znalazła się dziewczyna o której pisałam 10.10
Znalazła ją w Niemczech Itaka

poniedziałek, 8 listopada 2010

Wybory samorządowe - ciekawostki

Okazuje się, że wśród kandydatów na radnych znalazł się człowiek który ...współpracował, podpisał itd.

Bardzo interesujące.
Jeszcze w zeszłych wyborach o ewentualnej przynależności mówiło się gdy radnym ktoś już był - wtedy sprawdzano kandydatów.
W związku z powyższym ogół nie wiedział, jak to z radnymi było.
Teraz nadeszły zmiany.
Trzeba wcześniej zadeklarować, co i jak.
Oto efekt - wszyscy mogą przeczytać, że taki a taki współpracował.

Czy coś to zmienia?
Chyba jednak dużo.
Można docenić odwagę delikwenta narażającego się z własnej woli na ostracyzm.
Kłamstwo lustracyjne jednak, mimo pozytywnego wyniku, wyeliminowałoby go z gry.

Musi być pewnym swego, że zdecydował się powiedzieć to wszem i wobec(jest aktualnie radnym).
Czy rzeczywiście?

(( Zastanawiam się co sama bym zrobiła gdyby ktoś przyszedł do mnie i zaszantażował, że dostanę to na czym mi bardzo zależy gdy podpiszę?

Cóż, gdyby chodziło o rodzinę, to kto wie?
Zależy co kto później robi z tym szantażem.))

W sumie może przeszłabym do porządku dziennego z tym panem, gdybym nie uświadomiła sobie iż jego żona zaczęła pracować w gminie nie tak dawno. No i zastanawiam się, czy to,że kiedyś uległ nie sprawia iż teraz też okaże się spolegliwy?

Przypadek drugi
Młody, sympatyczny człowiek - kandydat na radnego.
Jakby ktoś spotkał go na ulicy mógłby troszkę się przestraszyć -wielki, mocno umięśniony z łysą głową.
Do tego rozbrajający dobry uśmiech.
Chłopaka często spotykałam na siłowni - niezwykle sympatyczny, skory do rozmów. Co niedziela u komunii.
Pozory mogą mylić.
Czy nadaje się na radnego?
Nie wiem.
Wzbudza jednak moja sympatię przez swoją odwagę, dyscyplinę i odmienność.

sobota, 6 listopada 2010

Listopadowe piękności


Przecież o tej porze roku przyzwoite clematisy już nie kwitną





Ulubieńcy

Co poradzę na to, ze kogut Leghorn był moim ulubieńcem?

Kogut Leghorn


W sumie nie powinien mi się podobać.
Jest nadęty, dobry ale nie odnosi sukcesów.
Przegrywa.

Ma w sobie jednak niezwykłą żywotność.
Ta skłonność do psot i zabaw.
Poczucie humoru ale i opiekuńczość
Starczy?
Chyba tak, jak dla mnie

piątek, 5 listopada 2010

Pierwsza pomoc medyczna męska

Chodzę do lasu.
Często.
Wróciłam ostatnio i wyczułam jakieś zgrubienie w okolicach łopatki.

Wołam, coby mi kto z domowników powiedział co tam jest?
Po oględzinach padł wyrok

KLESZCZ

W myślach sklęłam gada, że nie mógł sobie znaleźć lepszego miejsca, cobym własnymi siłami go wydłubała.

Na moich panów po rozpoznaniu padł blady strach.
Pobledli, z ciężkim sercem jeden pobiegł do internetu po wieści co się z takim delikwentem robi, drugi zaczął nerwowo szukać pęsety.

Mnie kazali się położyć w oczekiwaniu na pomoc.
Leżę i leżę
Czekam i czekam

Ze spuszczoną głową nadciągnęli obaj.
Stoją nade mną i debatują
Kręcić nie kręcić
Chwycić tak, nie inaczej coby nic nie zostało.
Rozprawiają z której strony, w jakim kierunku, ostrożnie lub mniej.

Po jakimś czasie zapadła decyzja.

Mam się ubrać i do ośrodka, bo oni nie będą ryzykować.

No i dla mnie to było za wiele.
Podnoszę głos, że właśnie kleszcz zakaża mnie czymś, a oni każą mi ustawić się w kolejce do zabiegowego!
Już we własnym domu nie można liczyć na pierwszą pomoc!

Poskutkowało.

Został uchwycony i wyciągnięty.

czwartek, 4 listopada 2010

Wybory samorządowe

Wybory samorządowe są wyborami bezpośrednimi.

Znaczy to tyle, że spośród kandydatów na terenie, można wybrać sobie osobę której najbardziej ufamy i na nią głosować.

Gdy takich jak my będzie wielu, ta osoba zwyczajnie będzie naszym reprezentantem w naszej Małej Ojczyźnie.
Będziemy mogli zaangażować się w sprawy społeczności, a do swojego wybranka łatwo pójść z np męską rozmową jakby źle się działo.
Jestem pewna, że przyzwoity człowiek nie zeszmaci się przez kadencję i będzie reagował na interwencje.

Trzeba zdawać sobie sprawę, że w gminie rządzi Rada Gminy poprzez głosowanie.
Jeśli Burmistrz chce coś przeforsować, to musi prosić Radę o zgodę. Jest głosowanie i dopiero podejmowane są decyzje.
Bez zgody Rady, Burmistrz nic nie zrobi.

Dlatego tak ważne jest aby w Radzie zasiadali przyzwoici ludzie.
A my możemy mieć na to wpływ.

Jest to realny wybór.
Nie wierzę, że nie ma na kogo głosować.
Zawsze jest ktoś porządny wśród kandydatów.

Trzeba się wysilić i poznać swoich reprezentantów.

Trzeba mieć odwagę i go poprzeć.

Z tego co wiem, aby przygotować się porządnie na sesję Rady(na której odbywają się głosowania nad projektami) trzeba poświecić cały wieczór aby przejrzeć dokumenty.
Weźmy to sobie do serca - bo potrzeba nam ludzi światłych, którzy będą wiedzieli o czym pisze się w dokumentach.

Nie głosujmy bo ktoś ładny, biedny, zasłużony w zupełnie inny sposób dla Gminy.

Tu potrzebni są ludzie z charakterem, którzy nie tylko będą mieli śmiałość, ale też będą w stanie rozróżnić co jest korzystniejsze w skali długich lat dla całej społeczności.

Trzeba dowiedzieć się również na ilu kandydatów i w jaki sposób można głosować.

Czasem pasuje nam dwóch czy trzech niezależnych kandydatów, którzy są np na jednej liście.

Jakie jest optymalne nasze zachowanie aby właśnie oni przeszli - to naprawdę nie jest wcale proste w świetle przepisów, a popełniając idiotyczny błąd możemy spalić własne głosy.

Przestańmy wreszcie narzekać
Mamy szansę się wykazać

Iskra

Stambuł przy zapadającym zmierzchu . Kawiarenka nad Bosforem .
Ja ze znajomymi na kolacji.

Poproszona zostałam do tańca przez jednego z gości.
Tango.
Rytm, dźwięk i odczuwalna jedność.
Taniec zmysłowy, w którym się zatracasz.
Widzisz rozszerzone źrenice osoby.
Bardziej wyczuwasz dźwięk jako drgania do których masz się dostosować aby współgrać z nimi niż dobiegające decybele.

Nie wiem jak to się stało, ale nagle staliśmy się jednością.
Nie znając się wcześniej nagle zaistniało coś, co sprawiło, że gra pomiędzy nami skupiła nasza uwagę niemalże do zapamiętania się.

Taniec do utraty tchu.
Przestaje istnieć świat wokół i jedynym pragnieniem jakie posiadasz jest aby ta chwila nigdy się nie skończyła.

Orient, wschodzące gwiazdy na niebie i coś niewytłumaczalnego co rozgrywa się między dwojgiem obcych sobie ludzi.

Ucichła muzyka.
Zdyszani, zmęczeni usłyszeliśmy brawa - pierwszy i jedyny raz w życiu.

Zostałam odprowadzona do znajomych. Okazało się, że byliśmy jedyną parą na parkiecie.

Wylatywaliśmy do domu za parę godzin.
Nigdy tego człowieka nie spotkałam więcej.