Chodzę do lasu.
Często.
Wróciłam ostatnio i wyczułam jakieś zgrubienie w okolicach łopatki.
Wołam, coby mi kto z domowników powiedział co tam jest?
Po oględzinach padł wyrok
KLESZCZ
W myślach sklęłam gada, że nie mógł sobie znaleźć lepszego miejsca, cobym własnymi siłami go wydłubała.
Na moich panów po rozpoznaniu padł blady strach.
Pobledli, z ciężkim sercem jeden pobiegł do internetu po wieści co się z takim delikwentem robi, drugi zaczął nerwowo szukać pęsety.
Mnie kazali się położyć w oczekiwaniu na pomoc.
Leżę i leżę
Czekam i czekam
Ze spuszczoną głową nadciągnęli obaj.
Stoją nade mną i debatują
Kręcić nie kręcić
Chwycić tak, nie inaczej coby nic nie zostało.
Rozprawiają z której strony, w jakim kierunku, ostrożnie lub mniej.
Po jakimś czasie zapadła decyzja.
Mam się ubrać i do ośrodka, bo oni nie będą ryzykować.
No i dla mnie to było za wiele.
Podnoszę głos, że właśnie kleszcz zakaża mnie czymś, a oni każą mi ustawić się w kolejce do zabiegowego!
Już we własnym domu nie można liczyć na pierwszą pomoc!
Poskutkowało.
Został uchwycony i wyciągnięty.
No to spieszę pogratulować Twoim mężczyznom.
OdpowiedzUsuńJa wysłałam ojca wraz z kleszczem do zabiegowego, mimo że krzyczał na mnie podobnie jak Ty na swoich domownikow. Nie dałam się jednak zastraszyć ;)
Kto by pomyślał?
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć
Takich mam chłopów na schwał?
Co to znaczy świeże spojrzenie na sprawy:)
No to ja mam rewelacje w domu:) Wyciągacz kleszczy zawodowy prawie:) I psu i ludziu wyciągnie ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Ewa
Witaj Ewa
OdpowiedzUsuńOdpozdrawiam:)