Wczoraj przyszła moja mama i mówi:
-Kwiaty, co to je spryskałaś uschły (więdły, pomyślałam - choroba grzybowa, pryskając swoje spryskałam i jej).
Poczęstowałam ją upieczonym wcześniej plackiem
- Nie lubię twojego placka.
Włożyła palec do doniczki z kwiatkami.
-Jak ich nie podlejesz, to je zniszczysz.
Nieważne, że kipią dorodnym kwieciem - na pewno je zniszczę.
A wszystko to, bo ona jest szczera, mówi zawsze prawdę i działa w moim najlepszym interesie.
Znam to :)
OdpowiedzUsuńDoskonale.
Zwłaszcza, że zyskałam ostatnio żelazko "bo przecież musisz w końcu S. koszule poprasować".
No cóż :)
To takie obezwładniające.
OdpowiedzUsuńStaram się zapominać.
Chyba już to mam, ale przynajmniej dzieci nie ucierpią ;)
OdpowiedzUsuńBardziej boje się o siebie niż o Ciebie.
OdpowiedzUsuńWszak niedaleko pada jabłko od jabłoni:)