Pojechałam odwiedzić bliską osobę do szpitala.
Operacja się skończyła a ja jako najbliższa rodzina skierowałam się do lekarza.
Stuk, stuk do dyżurki.
Pan doktor wyszedł przed gabinet.
Przedstawiłam się, powiedzałam kim jestem dla zoperowanej.
-" Operacja się udała" - i szybkim krokiem skierował się w głąb korytarza a ja biegnąc za lekarzem pytam o przebieg operacji.
- A mógłby pan doktor powiedzieć coś więcej? - truchtem podążam za Wyrocznią
- Chora leży na Sali Pooperacyjnej - wskazał ręką i zaraz w niej zniknął.
Stanęłam bezradnie. Mnie tam wejść nie wolno.
Rozglądm sie. Znikąd ratunku.
Zastanawiam się czy to norma takie zachowanie lekarza?
Czy tyle informacji o najbliższych po ciężkich zabiegach wystarczy?
Może tak.
Co mogłabym zrobić lepiej?
Czy aby dowiedzieć się o stan zdrowia bliskich muszę się specjalnie przygotować, wertować internet, czytać o przebiegu, komplikacjach itd.?(w sensie, że wiem o co pytać?)
Czy ja muszę to wiedzieć?
Lekarz gbur- nie odpuściłabym. Umówiłabym się i przygotowana (niestety internetowo) przemęczyłabym go solidnie.
OdpowiedzUsuńMożna jeszcze do ordynatora i powiedzieć, że od tego i tego lekarza żadnym sposobem nic nie można się dowiedzieć.
Oni maja obowiązek szczegółowo informować rodzinę. Ten nie wywiązał się ze swojego obowiązku.
Zdecydowałam odpuścić. Nie chcę robić afery - bo zależna jestem od jego diagnozy, leczenia,opieki.
OdpowiedzUsuńTylko wyć się chce.
Dlaczego powszechnie brak nam kultury osobistej?(o wypełnianiu procedur szkoda gadać).
Mario, straszna rzeczywiscosc. Dlatego m.in. nie ma nas w tym kraju....smutne. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj fotograficzny czarodzieju:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście w przychodni rodzinnej pracują zupełnie różni ludzie.