poniedziałek, 21 marca 2011

Walka o pokój

Zastanawiam się, gdzie leżą granice tolerancji.

Czy narody mają prawo wyrżnąć się w czasie jakiejś zaciekłej wojny(Hutu i Tutsi - tam nikt nie reagował).

Czy można iść do obcego kraju z bronią i wprowadzać tam swoje porządki?

Zresztą, kto by chciał, gdyby nie miał na oku jakichś korzyści?
Jak wiele korzyści i czy w ogóle, jest do zaakceptowania.

Czy wprowadzając swoje porządki nie jesteśmy skazani z góry na miano wrogów godnych wytępienia. Czy korzyści płynące z posiadania tańszej ropy uzasadniają wtrącania się w cudzy porządek świata.
Przecież nie ma w żadnym konflikcie czarnych i białych bohaterów. Wszyscy uwalani są krwią.
Zbrukani.
Cieszę się, że w Libii nie będzie Polaków walczących nie wiadomo po co i o co. Nie będą zabijać, nie będą okupować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz