niedziela, 30 marca 2014

Mickey Mouse

Nie wiem jak to się stało, ale do mojej piwnicy sprowadziła się myszka( a może myszki?).
Po co i na co?
W piwnicy jedzenia nie ma, ale widać coś ją zwabiło.

W sumie nie mam nic przeciwko zwierzętom.
W zachwyt nie wpadam, ale mogę spokojnie współistnieć.
Do czasu.
Mickie zadomowiła się pod schodami przy wejściu.
Nawet z ciekawości któregoś dnia ją oglądałam.
Powiedzmy - chciałam wypłoszyć - nie powiem, szturchałam w jej kierunku kijkiem do chodzenia przy otwartych drzwiach - aby ułatwić jej kierunek ewakuacji.
Nie chciała jednak skorzystać - a ja przemocy się brzydzę.
Zapadła decyzja, że będziemy współistnieć.
Wchodząc do domu w nozdrza zaczął uderzać wsrętny zapach.
Myszy.
Ale jak...
Oczywiście, że jestem pokojowo nastawiona, brzydzę się przemocą, mierzi mnie zncanie się nad zwierzętami - nie założę jej pułapki - musiałabym ją zdejmować z niej - brrr...
Zakupiłam trutkę.
Podsypuję po troszeczku. Trutka znika.
Znowu podsypuję..
i znowu znika
Tydzień stworzenie  dożywiam.
Śmierdzi niemiłosiernie, a ostatnio  wiedziona nadzieją, że dokonało się - odsunęłam szafkę - ujrzałam tylko znikający ogonek.
Czas mija, śmierć myszy nie nadchodzi  - a we mnie rodzą się dylematy?
Gdybym ja była na miejscu takiej myszy?
Pewnie wolałabym gwałtowną śmierć niż takie ciągłe podtruwanie?
A może to jakaś zmutowana myszka i odporna na trutkę.
Dziś zastawiłam nową pułapkę.
Na dno wysokiego kosza na śmieci włożyłam uszczknięty kawałeczek obiadowego schabu (jakoś trzeba zwrócić na siebie uwagę myszy).
Zrobiłam dojście, aby mogła dostać się do łakomego kąska.
Jak wpadnie do kosza - to już z niego nie wyjdzie.
Wyniosę ją jutro na łąkę - niech poluje - a nie będzie wyżerać nieskutecznie moją trutkę na szczury.
Czekam....


Po nocy...
Nie ma mięsa, nie ma myszy...

Nastepnego dnia...
Przyszedł mi do głowy kot sasiada - zarzuciłam pomysł, ze wzgledu na  zjedzoną trutkę.

Później...
Dziś truchło Mickeya zostało skremowane
 i wraz z popiołem wylądowało w segregowanych odpadach.

2 komentarze:

  1. No, no... jestem pełna podziwu :)
    Jedna myszka, a tyle rozważań. W życiu nie spłodziłabym takiej notki. Uświadomiłaś mi, jak przyziemną osobą jestem. Muszę popracować nad swoim wnętrzem.

    OdpowiedzUsuń