Mniej więcej w połowie października odbyło się losowanie numerów list komitetów, oraz składu obwodowych komisji wyborczych.
Losowanie było jawne, kto chciał mógł przyglądać się przebiegowi - i parę osób obserwujących było.
Aby uniknąć jakichkolwiek podejrzeń, do wszystkich losowań używano nowych, świeżych materiałów.
Pierwsze z nich odbyło się szybko. Jeśli zaś chodzi o skład obwodowych komisji (drugie losowanie) - to już trochę potrwało. Komitety zgłosiły dużo kandydatów - połowę należało odsiać.
Byłam, uczestniczyłam, pracowałam, obserwowałam.
Wraz nie mogę pojąć jak to się stało, że pewne małżeństwo - mało popularne wśród społeczności - zostało wylosowane - on do jednej komisji, ona do kolejnej.
To się nazywa szczęście? los?,
Gdyby mnie nie było przy losowaniu - tobym się zastanawiała. No cóż.
Los to los.
W tej chwili pracy specjalnie nia ma, choć dyżury dalej są - na wypadek zdarzeń losowych, wypadków wśród kandydatów.
Panuje spokój.
W moim okręgu wyborczym niektórzy kandydaci na radnych chodzą z wizytą z własnymi ulotkami i rozmawiają ze swoimi ewentualnymi wyborcami. Przedstawiają swoje postulaty, zachęcają do pójścia na wybory. Można ich poznać, porozmawiać.
W mieście pełno plakatów wyborczych. Zdarzają się sytuacje: zrywanie plakatów konkurencji, ewentualnie naklejanie swojego na powieszonych wcześniej.
Nikt jednak oficjalnie nie zgłosił skargi do nas.
Jak będzie dalej - to się okaże.
W naszej gminie kandydaci na wójta rozdawali długopisy, kalendarzyki i czekoladę. Dla mnie takie głosowania mogą się odbywać co rok ;)
OdpowiedzUsuńJaki był efekt tego rozdawnictwa?
OdpowiedzUsuńCiekawe....
U nas ludzie biorą, a glosują i tak jak chcą.
Ostatni rozdający (współwłaściciel zakładu wędliniarskiego) - nie przeszedł. - no i rozdawnictwo generalnie szlak trafił.
A była to dosłownie kiełbasa wyborcza (zeszłe wybory).