sobota, 25 grudnia 2010

Święta, święta

Dyzio sam nie wie czy lubi święta, czy też niekoniecznie.

W Wigilię Dyzio dostał świeżo zakupioną, związaną sznurkiem, choinkę do ubrania.

Grube drzewko.
Dorodne u postawy.
A jak kończyła się podstawa, to i choinka się kończyła.
Z jednej strony brak gałązek(pewnie rosła koło jakiegoś drzewnego Bossa i z tej strony w ogóle nie urosły gałązki), na dodatek jak się ją postawiło prosto, to była zupełnie krzywa.
Drzewko w konkursie na najpiękniejszą pewnie dostałoby mało zaszczytną pozycję ostatnią.

Dyzio sam do najdoskonalszych nie należy więc znając te bóle, postanowił zaopiekować się drzewkiem na tyle, na ile mógł.

Przyniósł wysoką, dużą donicę. Korzystając z nagromadzonych na, słynny już strumień kamieni, ustawił świerczek tak krzywo, aby wydawał się prosty.
Strona bez gałązek została umieszczona przy firankach, czubek podwyższony, choinka ustrojona.

Stoi teraz, taka wypasiona, gruba, dorodna - symbol dostojeństwa , dostatku i dobrobytu.
Dyzio jest bardzo zadowolony ze swojej Bożonarodzeniowej Choinki.

Pod taką choinką zdarzyło się Dyziowi wypatrzeć super wypasione prezenty dla siebie.

Jednym z nich był nożyk kuchenny zwany Pikutkiem .
"Nieładne to to, niezgrabne, w ogóle brzydkie jak siódme nieszczęście i wstyd się z czymś takim afiszować."

Gdyby nie to, że prezent dla Dyzia przygotowała osoba zupełnie wyjątkowa, to pewnie nożyk wylądowałby w szufladzie kuchennej na długi czas.
Dyzio został poinstruowany, że nożyk ten wyprodukowała słynna firma, co to słynie głównie z produkcji scyzoryków.
Dyzio ma różne noże, ładniejsze, brzydsze, ulubione, posegregowane do określonego zakresu czynności.
Zmierzył wiec brzydki nożyk krytycznym okiem.
Ciekawość jest jednak cechą charakterystyczną Dyzia więc postanowił zmierzyć się z nożykiem w kuchni.
Wziął w ręce pięknego, czerwonego, dorodnego, pachnącego latem pomidora.
Przystąpił do krojenia.
Razem z pomidorem Dyzio ukroił sobie pół paznokcia razem z wierzchnią częścią palca, do krwi.

Skąd mógł wiedzieć, że "niepozorny malec to istna bestia i jedno z najbardziej uniwersalnych narzędzi z jakimi ma się do czynienia w kuchni. Rżnie wszystko wokół jak opętany. Przy pracy ma się wrażenie jakby to była mała piła łańcuchowa a nie stała klinga".

Dyzio jest teraz pokarany za niedowiarstwo. Ma zerżnięte pół paznokcia i jest jednocześnie nieszczęśliwy i zdumiony możliwościami czegoś tak brzydkiego i niewyględnego jak Pikutek.

Dyzio już się cieszy, że cały przyszły rok będzie jednym wielkim zaskoczeniem na plus.

6 komentarzy:

  1. Świetny tekst!
    Też chcę tych zaskoczeń na plus :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się nie zgadzam, że jest brzydki ;] Może jest w kategoriach kolekcjonerskich, ale w kuchni nie wyróżnia się na minus (wręcz ciekawie ząbkowania wyglądają).

    OdpowiedzUsuń
  3. Wstawić fotkę i konfliktowa spór rozstrzygnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla zaspokojenia ciekawości zalinkowałam na parę dni (Pikutek dobry jest, ale nie czuję wewnętrznej potrzeby reklamowania sklepu który go sprzedaje.
    - jak parę lat temu wypowiedziałam się pozytywnie na temat jakiejś firmy na ogólnym forum, to tę wypowiedź pozycjonują i jest jako flagowa reklama - na co straciłam ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  5. No kurczę, jak ja się mogę bez niego obchodzić... ;)
    Fajny jest!

    OdpowiedzUsuń
  6. Puk, puk z Nowym Rokiem :)
    Z Nowym Rokiem, z nowym szczęściem, jak mawiają Rosjanie.

    OdpowiedzUsuń