niedziela, 26 czerwca 2011

Czy o seksie warto rozmawiać?





Zastanawiam się kiedy i od kogo, młodzi ludzie powinni dowiadywać się o seksie?

Tak właściwie to wg nauki kościoła katolickiego w ogóle nie jest to potrzebne.
Cnota, cnota - po ślubie seks tylko w celach prokreacyjnych.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie ta młodzież.
Robi co chce, nie licząc sie z zakazami. Do tego bawi się sobą w coraz młodszym wieku.
Na nic zakazy i nakazy.
A skutki niestety są fizyczne, namacalne.
Może rzeczywiście nie warto nic robić? Jest nas coraz mniej, więc po co kruszyć kopie o temat niechcianych ciąż? Niech będą. Administracja państwowa zachowuje się tak, jakby właśnie takie poglądy wyznawała.

Te wszystkie becikowe itp. propozycje zachęty. Nie wiem jaki świadomy kandydat na rodzica skusiłby się 1 tys. zł?

No właśnie.
Mówić, czy nie?
I jak?
Bo jest to w interesie przede wszystkim tych, co te niechciane dzieci wychowywać będą (młode dziewczyny i dziadkowie).

W śmiesznym filmie "Poznaj moich rodziców" 34 letni G.Focker(Ben Stiller) mówi do swojej matki seksuolożki R.Focker(B.Streisand), że nie chce z nią rozmawiać o seksie, bo taka rozmowa z nią, od 11go roku życia go zawstydza.

Kto ma więc mówić młodzieży o seksie?
Zdaje się, że pierwsze rozmowy powinny odbyć się już w przedszkolu. To czas nie wzbudzający zawstydzenia, niezdrowych emocji.
Zresztą chyba lepiej byłoby rozdzielić na różne przedmioty, w różnym czasie porcje wiadomości.

Tak sobie myślę, że naprawdę dużo można byłoby się dowiedzieć w każdym wieku na ten temat.
Czemu tak podstawowe, proste sprawy potrafią wprawić nas w zażenowanie, zakłopotanie?



2 komentarze: