Dyzio nie lubi być zbędny, bezużyteczny.
Aby poprawić sobie morale, ponieważ ma czas, postanowił coś zrobić dla swojego domu.
Właśnie mija sześc lat od malowania metalowych i drewnianych elementów , więc z wielkim zapałem postanowił się tym zająć.
Kraty, elementy ogrodzenia, tralki na rośliny, tralki balkonowe - z entuzjazmem powoli przywracana jest im dawna świetność.
Zadowolony z siebie Dyzio postanowił pomalować również dach nad wiatą.
Wdrapał się , lęk wysokości mu nie straszny. Co tam taki spadek. Czyści, maluje aż skry lecą.
Zabrakło farby. Trzeba zejść.
Z fantazją.
Wszak czuje się jak na ziemi.
Staje na drabinę.
Drabina powoli zaczyna jechać wzdłuż dachu - wiadomo, zaraz nie będzie miała się o co oprzeć.
Dyzio z duszą na ramieniu , tracąc twarde pod nogami, łapie się rynny.
STRACH ma takie olbrzymie, przerażające oczy.
Rynna mocna jest.
Dyzia jednak nie zdzierżyła.
Runął na ziemię.
Leży.
Myśli sobie - umarłem, nie wstanę.
Myśli dalej - nikogo nie ma, nikt nie widział, znikąd ratunku.
Trza spróbować się dźwignąć.
Powolutku, pomalutku, okazało się, że obrażenia nie takie straszne.
Dyzio pokuśtykał, połaził chwilę i spowrotem wdrapał się na dach.
Roboty nie wolno lekkomyślnie porzucać.
W życiu bym tak nie ryzykowała! A gdzie domowi mężczyźni?
OdpowiedzUsuńMężczyźni zarabiają pieniądze, żeby Dyzio mógł je wydawać:)
OdpowiedzUsuńDla Dyzia to żaden problem wydać dowolną ilość
Powiedzmy, że malowanie, to żaden wysiłek
Wręcz rozrywka. Można poczuć się przydatnym i zmęczonym