poniedziałek, 5 lipca 2010

Sztuka za sztuką

Koleżanka przysłała mi zdjęcia ze mną w roli głównej.
Jakoś taka jestem dorodna, dobrze wyglądająca.
Poprawiłam się.
Chyba nawet zbyt dobrze wyglądam.
Przyszła chwila refleksji.
Za wszystko obwiniam pracę w sklepie.
5 miesięcy swoje robi(wcześniej stałam sporadycznie - urlopy pracownic, jakieś wolne).
Pieczywo wyborne, pachnące, samo pcha się do ust.
Cukierki - wyśmienite, do wyboru do koloru(za wszystko zapłaciłam, więc można degustować).
Jak tu się oprzeć?
Nie da się.
Tak sobie pozwalałam po sztuce, tzn sztuka za sztuką.
Ciekawe czy uda się mi zmizernieć i w jakim czasie(a wszystko dalej kusi).

Mam spotkanie rodzinne za miesiąc z ludźmi których bardzo lubię(ile to piosenek razem wyśpiewanych, głupich kawałów opowiedzianych, śmiechu i zabawy).

Będę miała motywację .

Cel i termin znane.

W sumie nie chciałabym, aby rozczarowali się moim widokiem za bardzo, choć jestem pewna, że zbędne kilogramy nie wpłyną na ich stosunek do mnie, ani mój do nich.

Do dzieła.
Trzeba się zachęcić.
Najbardziej inspirują jednak osoby, którym się udało - uśmiech w pewnym kierunku:)

2 komentarze:

  1. A mnie się wydaje, że jest wprost przeciwnie... że wyglądasz jeszcze szczuplej niż ostatnio, gdy Cię widziałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miło słyszeć:)
    Nie będę się spierać.
    Zwyczajnie zacznę odtłuszczać wątrobę:)
    Jak się nie uda nie będę rozpaczać.
    Wszak duże jest piękne

    OdpowiedzUsuń