czwartek, 15 lipca 2010

Terror psychiczny

Generalnie należę do osób asertywnych. Realizuję, co uważam za słuszne i co zamierzam. Raczej nikt nie jest w stanie wytrącić mnie z obranej drogi, którą uznałam za dobrą i odpowiednią.

Nikt oprócz jednej osoby.
Ta osoba sprawia, że gwałcę swoje nawyki, u granic możliwości fizycznych podejmuję następny wysiłek, łamię przepisy, narażam się w zupełnie bezzasadny, głupi sposób.
Robię rzeczy których nigdy sama z siebie bym się nie podjęła zrobić.
Nie tylko mam świadomość, że robię źle, ale też ostatnio ukrywam to przed bliskimi, aby na mnie słusznie zresztą, nie krzyczeli.

Dlaczego?
Zastanawiam się co sprawia, że akurat tak się dzieje.
Po pierwsze podziwiam tę osobę.
Świadczy mi ona drobne uprzejmości, więc czuję się zobowiązana odwzajemnić.
Stwierdzam, że nic mi się nie stanie jak zrobię to czy owo.
Sklasyfikowałabym niektóre swoje działania jako ułańską fantazję.
Uważam, że jestem w miarę dobra w tym co robię i liczę na łut szczęścia, przy podjętej ostrożności.
Przekraczam granice dopuszczalne świadomie, zdając sobie sprawę z konsekwencji, gdy szczęścia nie będzie.
Świadomie podejmuję ryzykowne działania godząc się z poniesieniem odpowiedzialności, gdy pójdzie coś nie tak.
Jestem w miarę dobra, ostrożna a wraz liczę na łut szczęścia.
Mnie się na razie udaje.

Niektórym nie.
Czy w związku z powyższym kto inny powinien być obarczony odpowiedzialnością?

17 komentarzy:

  1. Zaintrygowana jestem. Nigdy bym Cię nie podejrzewała o takie postępowanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu trzeba umieć na kogoś wpłynąć:)
    To jedyna osoba - uczę się od niej jak nie postępować z innymi:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zresztą wpis tak naprawdę nie miał być o mnie, tylko o odpowiedzialności pilotów za tragedię.
    Nie wyobrażam sobie aby ludzie przewożący pasażerów mieli zaburzone poczucie odpowiedzialności.
    Jeśli poniosła ich ułańska fantazja(choćby uruchomiona przez kogoś innego) to i tak oni ponoszą odpowiedzialność za tragiczny skutek niestety swojej zabawy.

    Wydaje mi się, że warto to sobie uświadomić w imię bezpieczeństwa następnych pasażerów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem zawiedziona, nastawiłam się na intrygujący, wakacyjny wątek, a tu... polityka.

    Ułańską fantazję to ja zdecydowanie popieram, ale w innych okolicznościach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi przykro, ze Cię zawiodłam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż ubolewam, ze nie potrafię zabawiać ludzi.

    Pewnie, sama chętnie poczytałabym o perypetiach np miłosnych swoich czy cudzych.

    A tu taka nuda i przewidywalność.
    Weny brak
    W sumie można by co wymyślić?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeśli zaś chodzi o osobę która na mnie wpływa - dla niej jest to oczywiste, nie podlegające dyskusji.
    Na uświadomienie jej po fakcie, jak się narażałam - pada odpowiedź - przecież nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nooo, wdałabyś się w jakiś romans i relacjonowała tu przebieg :)))

    A po odpowiedzi "tej" osoby, którą zacytowałaś, to ona mi się już kompletnie nie widzi.

    OdpowiedzUsuń
  9. No wiesz, piszę pod kątem poczytności, popularności, zabawiania innych:DDD
    Nie czytałabyś z wypiekami na twarzy?

    Mieliśmy profesora od mechaniki, który wszedł na salę i zagaił cichym głosem - Mój sąsiad ma romans z moją żoną...
    Na auli zrobiło się jak makiem zasiał, wszyscy zamarli w bezruchu coby nie uronić najmniejszego słowa.
    On z szerokim uśmiechem wyjaśnił, że to kolokwializm
    Uwagę i spokój jednak uzyskał - facet miał poczucie humoru(nie miał żony)

    OdpowiedzUsuń
  10. Osoba ci się nie widzi, bo przedstawiłam ją w złym świetle.
    Zresztą mnie też się czasem nie widzi, ale i tak zrobię dla niej prawie wszystko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Profesor od mechaniki to już mi się podoba :)))

    No i mam pomysł! Wdaj się w romans z tą osobą, która to mi się nie podoba. Może zna ona jakieś nowatorskie rozwiązania, dzięki którym i mi się spodoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kusicielko, sama się skuś.

    Coś u Ciebie cicho jak makiem zasiał:)

    OdpowiedzUsuń
  13. No właśnie, muszę być bardziej tajemnicza, bo inaczej z romansu nici ;)

    OdpowiedzUsuń