wtorek, 17 listopada 2009

Fotografia i Susan Sontag

Susan Sontag o fotografi

Taka jest natura fotografii, że sentymentalizuje, odrealnia, odbiera podmiotowość i poniża.
"Społeczeństwo - pisała S.S. - które za normę uznaje dążenie do unikania wszelkiej nędzy, niepowodzenia, bólu, nieszczęścia, które boi się choroby, a śmierć uważa nie za coś nieuniknionego i naturalnego, ale za okrutną, niezasłużoną klęskę, wytwarza ogromne zaciekawienie takimi sprawami, zaciekawienie zaspokajane częściowo wykonywaniem zdjęć. Poczucie, że nieszczęście nas nie dotyczy, podsyca zainteresowanie obrazami cierpień, a oglądanie takich obrazów wzmacnia poczucie, że nie doznajemy nieszczęścia".

A więc to kiepskie alibi, że fotografia wstrząsa sumieniami. Ostatecznie nie przekazuje żadnej prawdziwej wiedzy moralnej czy politycznej. To tylko informacja rozpłaszczona i upchnięta w kadrze, a nie przeżycie czy obecność. Daje "narkomanom obrazu" - a wszyscy nimi jesteśmy - złudzenie odzyskania ukochanej osoby lub rzeczy. Nic więcej. Nie niesie pocieszenia. Niczego nie zwraca. Nie prowokuje do buntu. Gorzej: "...pseudooswojenie z koszmarem potęguje alienację, zmniejszając naszą zdolność do rea-gowania w realnym życiu".

11 komentarzy:

  1. Ja jestem mało skomlikowana.
    Uwieczniam na fotografiach ludzi, miejsca, przedmioty, o ile spełniają jeden, jedyny warunek: muszą mi się podobać.
    Przeglądam je potem i to mi poprawia nastrój.
    Nic więcej mnie nie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Skomplikowana!
    POżarłam p, ale smak mnie rozczarował ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też:)
    Chyba jednak w tym tekście chodzi o fotografie z różnych wojen, gdzie pokazywana jest śmierć, cierpienie, a my zamiast współczuć oglądamy i cieszymy się, ze nas to nie dotyczy.
    Nawet wiadomości telewizyjne przesycone są przemocą. I tak właściwie to traktujemy je jak ciekawostki.
    Bezsensownie tracimy skalę wydarzeń, nie wspominając o wrażliwości.
    Na szczęście nie oglądam wiadomości:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie pojmuję, jak można fotografować umierające z głodu dziecko albo rozpaczającą matkę.
    Tak, wiem, dobrze się sprzedaje.

    Napisałaś, że "zamiast współczuć oglądamy i cieszymy się, ze nas to nie dotyczy"
    Mnie jakoś nigdy nie cieszyło cudze nieszczęście.
    A współczucie? Nie chcę być cyniczna, ale co z tego współczucia? Nic! Po prostu nic!
    Współczucie kojarzy mi się wyłącznie z takim bezradnym załamywaniem rąk. Tu trzeba działać, a nie współczuć. Współczucie jest upokarzające moim zdaniem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak to jest, że uczuć nie potrafimy zapisać i przekazać, możemy próbować jedynie dźwiękiem, obrazem. Kto wie - może kiedyś? Ale taki wynalazek byłby bardzo niebezpieczny.

    Fotografia komercyjna, fotografia artystyczna - to wszystko jest skierowane na wywołanie określonych uczuć u odbiorcy, z reguły korzystnych dla samego fotografa.

    Ile trzeba widzieć nieszczęść, by raz się zastanowić nad sobą?

    Wszelkie wiadomości umniejszają nieszczęścia do rangi ciekawostek. Po pewnej dawce w ogóle nas nie ruszają te wieści, jedynie aby obudzić jakieś uczucia coś musi się zdarzyć blisko, ewentualnie coś spektakularnego.

    Z grami komputerowymi jest podobnie - nikt tego po krótkim czasie nie traktuje poważnie, tylko biją na alarm (przemoc!) ci, którzy nigdy dłużej nie pograli. Nie znam nikogo, kogo granie by skłoniło do przeniesienia zła do rzeczywistości. Dlatego tak głośno jest, jak jakiś gracz kogoś zaatakuje w rzeczywistości - tylko wtedy trzeba się zastanowić - a ilu nie przeniosło tego do rzeczywistości? Setki milionów kontra kilku.

    Dlaczego napisałem powyższy akapit? Zainteresowani już się domyślili (;

    OdpowiedzUsuń
  6. W tym roku do World PRESS Photo pretendowały takie zdjęcia- widok zabitych i rannych.
    Spotkało się to ze zdecydowanym oporem oglądających.
    Wielu jest dobrych ludzi. Tak myślę, że zdecydowana większość.
    Ważne jest również to, co dzieje się w podświadomości. Niektóre rzeczy przyjmujemy bez zastanowienia, refleksji, zniecierpliwieni.

    Chodzi o to, aby tego zniecierpliwienia nie przenosić na rzeczywiste, dziejące się obok nieszczęścia i tych, których to dotyka.

    Konikov:
    Ja wiem, że informatycy to generalnie oaza cierpliwości i spokoju:)
    Gry natomiast są po to aby odreagować to co w realu uwiera:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Współczucie dla mnie jest zaczątkiem, drożdżami, które mają największą moc sprawczą.
    Z kalkulacji rzadko ktoś czyni dobro.
    Choć czynienia tego dobra i tak jest zdecydowanie mało

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie znoszę, gdy mi ktoś mówi, że mi współczuje.
    Wolę, gdy pyta, czy może mi w jakiś sposób pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  9. "Gry natomiast są po to aby odreagować to co w realu uwiera:)" - głos osoby, która nie gra ;D Jakoś nigdy nie doświadczyłem "odreagowania" w grach. Raczej (nie)przyjemny jest sam fakt (nie )bycia lepszym w konkurencji. To, co postronni widzą jako zabijanie, jest sprowadzane do zwykłej konkurencji sportowej - wygrywa lepiej przygotowany (zależnie od gry może to być przygotowanie psychiczne, taktyczne, fizyczne [percepcja, szybkość reakcji, zdolności manualne] wiedza, czy po prostu lepiej rozwinięta postać którą kieruje się w grze).

    Jak specjaliści rozgrywki zespołowe sprowadzają do bitew (atak, obrona, etc.; dlatego tak ważne są dla ludzi rozgrywki międzynarodowe), tak tutaj jest w drugą stronę (;

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale mi dowaliliście:)))
    Pewnie
    Ja też bym się źle czuła gdyby mi ktoś współczuł - bo człowiek czuje się wtedy jakiś nieudolny, mimo iż żadnej winy z jego strony nie ma.
    Rozmawiałam kiedyś z wybitną zarządcą nieruchomości - drobna blondynka.
    Zadałam jej pytanie ,jak radzi sobie w męskim, agresywnym świecie?
    Czy jej nie lekceważą?
    Odparła, że może na początku- bo ona to świetnie wykorzystuje na swoją stronę.
    Tego się trzymajmy.
    Wykorzystujmy z premedytacją ludzkie współczucie:), bo po to ono jest:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Konikov
    Widzisz w jakim błędzie byłam?
    Teraz jest jaśniej:)

    OdpowiedzUsuń