piątek, 4 grudnia 2009

Smak Wolności

Na pocieszenie kupiłam sobie słonecznik solony.
Jest obrzydliwy.
Czegoś gorszego chyba w życiu nie jadłam.

Tak sobie jem po ziarenku i rozmyślam.

Czy zawsze muszę jeść to co mi smakuje, ubierać się pięknie, sprawiać wrażenie, że mam niewyczerpane zasoby energii?

Nie muszę.

Jem więc okropny słonecznik(nie da się zjeść dużo) i rozgrzeszam się, że nie jestem zawsze zadbana, piękna, w cudownym humorze

- że jak ktoś pieprzy głupoty to mu w twarz to powiem
- że jak mam do czynienia z tymi podłymi, zadbanymi, pseudo oczytanymi, mającymi się nie wiadomo za co kobietami (och jak młodo wyglądam), to śmiało mogę się im zaśmiać w twarz
- że mam w nosie, co sobie inni pomyślą - niech sobie myślą co im tylko się zaśni
- że robię co chcę i kiedy chcę i nikomu nic do tego

Jem więc ten obrzydliwy słonecznik i czuję się wolna

3 komentarze: