sobota, 12 czerwca 2010

Wybory i schizofreniczni wyborcy

Za tydzień będzie można skorzystać z przywileju jakim jest wybieranie Swojego człowieka na funkcję prezydenta.
Skoro to przywilej, w wielu miejscach na świecie okupowany krwią, to oczywiście skorzystam.
Ciężko jednak zdecydować się na kogoś konkretnego z 10 kandydatów, bo wszyscy jednakowo polukrowani i niestrawni i naprawdę trudno dociec gdzie przebiega granica między autokreacją a rzeczywistością.

Moim faworytem jeszcze rok temu byłby kandydat PO.
Ilość gaf jakie zdążył w międzyczasie popełnić, jego stosunek do kobiet niestety dyskwalifikują go w moich oczach(przynajmniej w pierwszej turze).
Sprawia wrażenie osoby sterowanej zewnętrznie która lojalnie będzie wykonywać polecenia z tylnego siedzenia.
Oczywiście to moje wrażenia, mogę i mam nadzieję na to, się mylić.

Drugi kandydat, z partii opozycyjnej.
Mistrz awantur, niezgody, dzielenia.
Nawet podobało mi się to co wczoraj mówił, ale i tak nie ma szans przez wzgląd na zaszłości.

Trzeci.
Stonowany, mądry, nowoczesny - ile to różnych elektronicznych gadżetów reklamował?
Spokojny, w odpowiednim wieku.
Ach. Można by ulec pokusie gdyby nie faktyczny rozdźwięk między tym co mówi a rzeczywistością(sprawa ubezpieczeń rolników).
Nie będę ryzykować.

Czwarty
Młody, pełen zapału, sił witalnych, uśmiechnięty.
Jako jedyny stwierdził, że administracja ma być bardzo dobrze opłacana.
Proszę, przynajmniej nie owija w bawełnę, że w pierwszej kolejności mogą na niego liczyć sami swoi.

Nie jest to prezydent moich marzeń, ale stwierdziłam, że jedynie posłowie SLD podmiotowo traktują kobiety.
Są dla nich partnerkami, a nie wypełniaczami jak u innych.
Za ten stosunek do kobiet, stosunek do ludzi w jakiś sposób innych od pozostałych, najprawdopodobniej dostaną ode mnie grant jakim jest głos w pierwszej turze.

2 komentarze:

  1. Interesujące te rozważania.
    Lubię śledzić tego typu opinie.
    To uświadamia mi, jak odmienne priorytety ma każdy człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie priorytety?
    To zwyczajnie wybieranie mniejszego zła, nie mającego nic wspólnego z tym co w polityce ważne.

    Chciałabym być choć raz dumna ze swojego Prezydenta, a nie mam kogo wybrać.
    Po raz kolejny nie będę dumna.
    Będę go znosić.

    Na szczęście jestem nic nie znaczącą osobą(ale posiadającą MOC GŁOSOWANIA) i z tego przywileju skorzystam.

    OdpowiedzUsuń