poniedziałek, 25 stycznia 2010

Renimacja

Mój ulubiony, najlepszy na świecie samochód nie zdzierżył mrozów.
Jeszcze w sobotę chwaliłam się, że nie ma problemów.
Stoi biedaczyna pod daszkiem i zamroziło biedaka.
Oddawałam mu całe duchowe ciepło próbując uruchomić.
Zarzęził, zarzęził i zdechł.
Będę póki co chodziła pieszo, na znak solidarności.

4 komentarze:

  1. Łącze się z tobą w bólu. Ja też chodzę pieszo ew komunikacją miejską. Ze względu na jamkę jednak.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję:)
    Zobacz
    Co z tego, że mam jamę na wyłączność.
    I tak chodzę pieszo:)

    OdpowiedzUsuń
  3. moja skarpeteczka daje radę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje autko nareszcie odpaliło.
    Carolinna, to świetnie.
    Jak niewiele trzeba aby człowiek miał powody do radości:)

    OdpowiedzUsuń