Mój ulubiony, najlepszy na świecie samochód nie zdzierżył mrozów.
Jeszcze w sobotę chwaliłam się, że nie ma problemów.
Stoi biedaczyna pod daszkiem i zamroziło biedaka.
Oddawałam mu całe duchowe ciepło próbując uruchomić.
Zarzęził, zarzęził i zdechł.
Będę póki co chodziła pieszo, na znak solidarności.
Łącze się z tobą w bólu. Ja też chodzę pieszo ew komunikacją miejską. Ze względu na jamkę jednak.:)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
OdpowiedzUsuńZobacz
Co z tego, że mam jamę na wyłączność.
I tak chodzę pieszo:)
moja skarpeteczka daje radę ;)
OdpowiedzUsuńMoje autko nareszcie odpaliło.
OdpowiedzUsuńCarolinna, to świetnie.
Jak niewiele trzeba aby człowiek miał powody do radości:)