Dzisiaj będzie poważnie.
Rozmyślam o ofiarach stalinowskich, w tym polskich oficerach którzy zginęli pod Katyniem i w innych miejscach.
W czasie rządów Stalina rosyjskich ofiar było(za Sołżenicynem)56-58 milionów w latach 1918-1956
Średnio wypada więc na rok więcej niż 1.5 mln osób.
Przede wszystkim były to osoby niewygodne- wykształcone, społecznicy, ludzie którzy coś osiągnęli i można im było to zabrać pod byle pretekstem.
Często ludzie przypadkowi. Znaleźli się w nieodpowiednim czasie i miejscu. Trwała budowa np. kanału Białomorskiego, czy też Wołga-Don, czy kolei przez Syberię, potrzebna była siła robocza.
Łapało się wiec kogo popadło i na zsyłkę pod byle pretekstem, ale z wysokim wyrokiem.
Racje żywnościowe w takim łagrze to było 300g chleba i jakaś rozgotowana breja na przegniłych warzywach na dzień. Ludzie masowo umierali z głodu i przemęczenia - do kopania ziemi nie mieli żadnych narzędzi. Rozdzielano rodziny i znajomych do różnych obozów.
Elita, śmietanka narodu umierała śmiercią powolną, niespektakularną, bez rozgłosu. Otoczona hańbą pseudoprzynależnosci.
Stan taki utrzymywał się latami przed egzekucją na polskich oficerach, a również długo po niej.
Ja rozumiem, że krzywda polskich rodzin jest ogromna.
Mniej już rozumiem to łapanie za gardło Rosję i przymuszanie do przyznania winy.
W Rosji cała ziemia przesiąknięta jest krwią elit.
P.S. Oczywiście wszyscy o tym wiedzą
Mnie to wręcz niepokoi to łapanie Rosji za gardło.
OdpowiedzUsuńPodobnie jak i pokładanie wiary w pomoc sojuszników.
No to jesteśmy jednomyślne:)
OdpowiedzUsuń