poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Pewność niepewności


Jaki jest mój stosunek do niepewności jutra?
Sama nie wiem. Nie zajmuje mnie to specjalnie. Mogę jednak zaobserwować, że im dłużej żyję tym mam wyższy poziom bezpieczeństwa. Innymi słowy czuję się bezpieczna w życiu.
Nie mam pewności np pracy. Jakoś nie przeraża mnie to. Przecież coś ze sobą zrobię.
Jakiś sposób, na wszystko, dotyczący materialnej strony życia znajdę.
Stwierdziłam nawet, że człowiekowi tak niewiele potrzeba do życia.
Tylko musi zaakceptować poczucie niepewności. Podobno rozwinięte społeczeństwa(bogatsze) mają jej wyższy poziom, im biedniejsze tym niższy.
Bardzo przywiązani jesteśmy do tego co uznajemy za nasze( materialne i niematerialne).
W Polsce na wszelkie sposoby i za wszelką cenę ludzie usiłują się zabezpieczyć.(różne umowy społeczne dotyczące pracy, odszkodowań, itd).
Najlepiej byłoby zabezpieczyć się przed życiem. Takie jest szkodliwe i zawsze kończy się jednakowo.
Wśród znajomych robiliśmy ostatnio rachunek śmierci samobójczej(nieoficjalnej).
Po cichu, sami swoi wiedzą jaki był koniec, oficjalnie, dla dalszej rodziny,księdza, obcych zwykle to zawał, wylew itd.
Wyszło nam niespodziewanie dużo ujawnionych i tajnych przypadków.
Dlaczego?
Czy śmierci te związane są z przerażeniem spowodowanym niepewnością jutra,a w mniemaniu poszkodowanego inni radzą sobie super?
Czy może za mało rozmawiamy o swoich problemach z innymi?
Czy uczucia są wstydliwym tematem?
Wszyscy wokół pozornie szczęśliwi- więc jak tu mówić o własnych upiorach?
Może będą wypominać do ostatnich dni, naśmiewać się?
A kto nas utwierdza w poczuciu własnej wartości? Kto daje nam bazę, abyśmy mogli się zmierzyć ze światem? Sami dla siebie często jesteśmy katami.
Postawa bierności, niestety tak propagowana przez kościół katolicki,zbiera swoje obfite plony.
Nie ma w nas wiary, że sami jesteśmy projektantami swojego życia. Nikt nie utwierdza nas w przekonaniu, że nasz sukces nie musi oznaczać, że kogoś trzeba zgnębić( co niejednokrotnie się dzieje). Że warto wspierać kogoś, gdy dąży do jakiegoś celu, o czymś marzy, bo szczęście ma tę przedziwną właściwość, że się namnaża, pączkuje w gronie przyjaciół. Takie właśnie uczucia są warte przeżycia. To będzie się wspominać przez długie lata: namnożone poczucie szczęścia w gronie bliskich osób.
Często towarzyszy nam obawa, że drugi człowiek może nas skrzywdzić. My nie chcemy doświadczać złych uczuć. Boimy się bo nas wykorzystają, bo będą się śmiać, czujemy się niepewnie- właściwie to najlepiej byłoby zaszyć się w kąciku, do nikogo nie odzywać. Czy to metoda na szczęście?
Nikt nie powtarza, że zawsze najważniejszy jest człowiek, a ludzie są nie do zastąpienia. Posiadamy różne talenty w różnych dziedzinach i nie musimy się wszystkim podobać.
Inność nie czyni nas gorszymi, niepewność jutra staje się szansą.
Przecież razem łatwiej znosić wszelkie niepewności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz