sobota, 3 października 2009

A pani, to skąd sama wraca?




Zdarzyło mi się , że kiedyś nadwyrężyłam sobie ścięgna Achillesa. Po zastosowaniu przez jeden dzień tabletek- przeszło.
Wiosna znów naciągnęłam- więc zlekceważyłam. Pomyślałam- poboli, poboli, przejdzie. Nie będę się szpikować prochami.
Nie przeszło przez pół roku. Musiałam przemóc się, i iść do lekarza. Dostałam jakieś środki na bazie sterydów.
Pomysłowy Dobromir w mojej głowie stwierdził, ze szkoda byłoby takiej okazji stracić i kupiłam na tę okazję karnet na siłownię . Ćwiczę już miesiąc. Moja masa( nie tylko mięśniowa) wzrasta.
Co tam ścięgna.
Po lesie już nie biegam, tylko szybko maszeruję. Wracam sobie ostatnio, na granicy lasu zaczepia mnie kobieta i pyta głosem nie znoszącym oporu: " A pani, to skąd sama wraca?" i spojrzała znaczącym spojrzeniem na las.
Zamurowało mnie. Nic nie odpowiedziałam. Córka tej pani szybko dodała- "przecież ze spaceru"
Najpierw się zdenerwowałam, później przypomniałam sobie faceta którego swego czasu podejrzanie często widziałam, jak po tym lesie biegałam. Pewnie węszył sensacje- tak myślę. Ja zmieniłam wtedy godziny biegania, aby pozbyć się towarzystwa.
Zdecydowanie wolę jednak pytanie wprost, choć jest szokujące.
Żałuję, że nic tej pani nie podpowiedziałam. Czego nie miałabym nie zaspokoić jej ciekawości?
Mój znajomy uczestniczył w maratonie warszawskim. Jestem pełna podziwu(ciągle się nawzajem dopingujemy). Ubyło go 4 kg w jeden dzień i na pewno był na granicy wyczerpania fizycznego.
Ja chyba się nie skuszę:)
Podziwiam jednak bardzo wszystkich uczestników i chylę przed nimi czoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz